Aujourd'hui c'est jeudi, 28 mars 2024
Lecture
Gazeta parafialna

Les voyages

Rekolekcje pełne przygód!

Anna Bartkowiak

Bieszczady - południowo-wschodni kraniec Polski, kraina, w której czas cofa się o paredziesiąt lat. Jest to miejsce tajemnicze, niezwykłe, odludne, a jednak cudowne i jedyne w swoim rodzaju.

To właśnie tam wspaniale spędziliśmy dwa tygodnie rekolekcji. Dla wszystkich uczestników był to prawdziwy powrót do natury. Wyjechaliśmy w niedzielę 18 lipca po południu. Naszymi opiekunami byli ksiądz Tomasz, teologowie: Edyta i Adam oraz klerycy: Dominik i Roman. Wszyscy spotkaliśmy się na Dworcu Głównym. Wyjątkowo nie musieliśmy rzucać się do drzwi pociągu, ponieważ mieliśmy wykupione miejscówki. Siedemnastogodzinna podróż nie dłużyła nam się, ponieważ rozmawialiśmy ze starymi przyjaciółmi, poznawaliśmy nowych, a niektórzy regenerowali siły śpiąc. Ponieważ na przesiadkę w Krakowie mieliśmy dwie godziny, wszyscy przespacerowaliśmy się na Rynek. Spełniło się marzenie Sylwii, która właśnie tam chciała obchodzić swoje urodziny. Następnie udaliśmy się do Zagórza, a stamtąd już do Olszanicy. Tam zagospodarowaliśmy się w naszej "Bazie" i zapoznaliśmy się z gospodarzami. To dzięki nim mogliśmy te dwa tygodnie spędzić w Bieszczadach. Dla wygody podzieliliśmy się na pięcio- sześcioosobowe grupy, które od tego momentu były nierozdzielne. Każdą opiekował się jeden z animatorów.

Rekolekcje rozpoczęliśmy od zwiedzenia okolicy i zapoznania się w grupach. Opowiadaliśmy o sobie i nawet jeżeli wcześniej się znaliśmy, okazało się, że była to wiedza bardzo powierzchowna.

Każdego popołudnia ponad dwie godziny spędzaliśmy na spotkaniach, na których poruszaliśmy tematy religijne. W tym roku rozmowy dotyczyły Roku Boga Ojca. Animatorzy przekazywali nam swoją bardzo dużą wiedzę, chętnie i obszernie wyjaśniali wszelkie nasze wątpliwości. Również każdego dnia odbywała się msza święta poprzedzona długą próbą śpiewu. Korzystaliśmy ze starego, bardzo spokojnego i cichego kościółka, z którym sąsiadowaliśmy. Atmosfera tego miejsca była niepowtarzalna i pomagała przeżyć te rekolekcje w skupieniu. Poznaliśmy wiele znakomitych pieśni, a bezspornym "hitem" tych rekolekcji stała się pieśń "Jedyny Pan, prawdziwy Bóg". Podczas śpiewania tego utworu każdy dawał z siebie tyle ile potrafił, wszyscy włączali się całym sercem.

Przez następne dni odwiedzaliśmy również kilka pobliskich miasteczek: Lesko, Sanok, Zagórz.... Weszliśmy na "kamień leski", zwiedziliśmy muzeum ikon. Obejrzeliśmy wiele starych kościołów, synagogę, cmentarz żydowski i inne zabytki. Udaliśmy się nad Solinę, by obejrzeć hydroelektrownię oraz wykąpać się. Przez cały pobyt, kąpieli zażywaliśmy też w basenie, który mieliśmy dosłownie o rzut kamieniem od naszej bazy. Poznaliśmy też niektórych okolicznych mieszkańców. Byliśmy z wizytą u wikarego z Olszanicy, który przyjął nas bardzo serdecznie i opowiedział dużo o życiu tamtejszej parafii. Innego dnia poznaliśmy dziedzica Wańkowej, Greka, u którego zaopatrzyliśmy się w smaczne owcze i kozie sery. W Bieszczadach czekała nas też praca. Całą grupą wyruszyliśmy na budowę, gdzie chłopacy pomagali przy robieniu wykopu pod fundamenty. Dzięki zaangażowaniu wszystkich praca szła sprawnie i po paru godzinach tam spędzonych wykop był prawie gotowy.

Najpiękniejsze jednak były górskie wycieczki. Weszliśmy na wiele pobliskich szczytów, które wprawdzie nie są zbyt wysokie, ale nie prowadzą na nie żadne szlaki. Wszyscy chętnie korzystaliśmy z darów natury, których nie mamy w Poznaniu - zbieraliśmy jagody oraz grzyby. Dzięki temu nieraz musieliśmy wycinać drogę nożem, nauczyliśmy się chodzić na azymut oraz zawsze zabierać ze sobą nieprzemakalne buty i kurtki (o czym nie wszyscy pamiętali). Gdy nie mieliśmy już sił albo czasu na dalsze chodzenie, "łapaliśmy stopa" i tym środkiem komunikacji pokonywaliśmy dłuższe odległości.

Kulminacją wyjazdu był dwudniowy wyjazd w Wysokie Bieszczady. Tam pojechało mniej więcej piętnaście osób, gdyż reszta wolała pozostać w niższych górach. Podczas tego wypadu cały czas szliśmy z plecakami. Jednak zmęczenie rekompensowały nam piękne widoki. Doszliśmy do miejsca, skąd było widać granice: ukraińską i słowacką - czyli na sam koniec Polski. Po dwóch dniach marszu zmęczeni, ale szczęśliwi wróciliśmy do Olszanicy.

Również wieczorami, po powrocie z wycieczek mieliśmy wypełniony cały czas. Urządzaliśmy ogniska, podczas których wszyscy szaleliśmy, śpiewaliśmy piosenki przy akompaniamencie gitary, przypominaliśmy sobie różne gry i zabawy. Po wieczornych rozrywkach z łóżek podnieść nas mogła tylko głośna, ale zarazem bardzo skuteczna pobudka w wykonaniu księdza Tomka. Osoby bardziej oporne były budzone przez zaniesienie do wanny i polanie zimną wodą, co zawsze działało.

Żeby zachować porządek, grupy miały wyznaczone dyżury. Wszyscy po kolei przygotowywaliśmy modlitwy poranne i wieczorne, sprzątaliśmy oraz szykowaliśmy śniadania i kolacje dla całej ekipy.

Dla mnie był to najlepszy wyjazd tych wakacji. Do teraz jestem pod wrażeniem potęgi gór, a wspomnienia z wyjazdu przywracają mi poczucie radości i szczęścia. Dzięki tej wyprawie pogłębiłam moją wiarę, znacznie się usamodzielniłam, poznałam wielu cudownych przyjaciół, nauczyłam się grać i śpiewać nowe pieśni religijne. Już teraz czekam na kolejne wyjazdy i mam nadzieję, że będą tak samo udane jak ten. Sądzę, że większość osób podziela moją opinię i cieszę się, że nie tylko dla mnie był on tak wspaniały


Lectures 10218 fois

12, (3) 1999 - Jesień



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań