Heute ist Donnerstag, 28 März 2024
Lesung (Wort Gottes)
Gazeta parafialna

Geschichte

Sylwester II. Papież przełomu tysiącleci

Tomasz Jurek

I u współczesnych ludzi magiczny moment, w którym kalendarz pokaże niesamowicie okrągłą datę 2000, wzbudza emocje. Nie inaczej było przed tysiącem lat, gdy świat chrześcijański czekał z niepokojem na zbliżające się tysiąclecie Wcielenia. Z rokiem 1000 związane są wielkie wydarzenia historii Polski - obchodziliśmy już niedawno millenium świętowojciechowe, w przyszłym roku święcić będziemy rocznicę zjazdu gnieźnieńskiego i powstania własnej metropolii kościelnej. Obchody wydobywają z mroku przeszłości wielkie postacie: świętobliwego biskupa Wojciecha, surowego Bolesława Chrobrego, młodziutkiego cesarza Ottona. Ale tamta epoka była przełomowa nie tylko w polskich dziejach. To wtedy formowała się nowa Europa: na gruzach podzielonego cesarstwa Karolingów wyrastały państwa narodowe, a ich okrzepły ok. 1000 r. system przetrwał w niewiele zmienionych ramach aż do naszych dni. Epoka miała też innych swych bohaterów. Jednym z najważniejszych i najciekawszych był papież Sylwester II. To on wprowadzał wtedy chrześcijaństwo w kolejne, drugie tysięclecie.

Nosił właściwie imię Gerbert. Urodził się ok. 950 r. (metryk wtedy nie wystawiano) w Akwitanii na południu Francji. Jego pochodzenie nie jest bliżej znane - to pewne, że było bardzo skromne, a rodzice byli ubogimi wieśniakami. Chłopiec oddany został do benedyktyńskiego klasztoru św. Gerarda w Aurillac - stąd nazywano go potem zawsze Gerbertem z Aurillac. Już jako młodzieniec wyróżniał się w naukach, skoro opat wysłał go na dalsze nauki do bratniego opactwa w Hiszpanii. Trzy lata (967-970) spędzone w katalońskim klasztorze Ripoll miały decydujące znaczenie dla przyszłości młodego mnicha. Chłonął wszelkie nauki, nie zamykając się - jak to już wówczas czynili inni - w ramach jednej dziedziny. Gruntownie poznał przechowywaną w ówczesnych klasztorach spuściznę pisarzy antycznych. Wiele wskazuje jednak, że wyjść musiał poza klasztorne mury, poza nawet krąg ówczesnej chrześcijańskiej uczoności. Wczesnośredniowieczna Hiszpania to wszak kraj opanowany w większości przez Arabów - i nasz młody mnich kontaktować się musiał z muzułmanami. Mamy wyraźne dowody, że robił to z rzadko wtedy spotykaną otwartością. Gerbert znał na pewno pisma starożytnego geografa Klaudiusza Ptolemeusza (tego samego, który wzmiankował naszą Kalisię), nieznane wtedy poza tym nikomu w świecie łacińskim, ale czytywane w świecie arabskim. Używał nieznanych nikomu w łacińskiej Europie, ale stosowanych przez mędrców arabskich, przyrządów astronomicznych - astrolabiów i globusów. Od Arabów nauczył się korzystania z zapomnianego już w Europie liczydła (zwanego abakusem), które zresztą starał się udoskonalić - a posunął też naprzód trudną sztukę operowania ułamkami, z którą nie mogli sobie dać rady ówcześni uczeni. On to wreszcie jako pierwszy człowiek w świecie kultury łacińskiej zaczął używać cyfr "arabskich" (pochodzących właściwie z Indii), którymi posługujemy się dziś powszechnie.

W 970 r. sławny już ze swej uczoności Gerbert udał się do Rzymu. Spotkał się tam nie tylko z papieżem, ale dotarł też i na dwór cesarza Ottona I. Nie znamy szczegółów tej audiencji - wiadomo jednak, że zadzierzgnięty wtedy związek z saską dynastią ottońską zaważyć miał mocno na przyszłym życiu młodego uczonego. Na razie udał się na dalsze studia w sławnej szkole przy francuskiej katedrze w Reims (to tam koronowali się zawsze królowie Francji). Uczeń przerósł jednak szybko mistrzów i już wkrótce Gerbert przejął kierownictwo szkoły. Bawiąc we Francji nie zerwał jednak stosunków z cesarskim dworem. W 981 r. widzimy go znów w Italii - na oczach cesarza Ottona II (syna Ottona I) odbył wtedy publiczną dysputę z przybyłym właśnie z niemieckiego Magdeburga rektorem tamtejszej szkoły katedralnej, Otrykiem. Takie filozoficzne pojedynki należały wtedy do dworskiej mody, ale nie pozostawały też bez wymiernych efektów. Gerbert w błyskotliwym stylu zapędził Otryka w kozi róg, a zachwycony tym cesarz obdarował go godnością opata bogatego klasztoru w Bobbio (w północnych Włoszech). Opactwo w Bobbio, słynące z przebogatej biblioteki, nie stało się jednak spokojną przystanią dla młodego uczonego. Już wkrótce do jej opuszczenia zmusiły go zawirowania polityczne związane ze śmiercią cesarza Ottona II. Widać jednak, że Gerberta nie opuściły już raz wyzwolone ambicje. Udał się znów do Reims i po paru latach zdołał sobie zapewnić wybór na tamtejszego arcybiskupa. Sprawa nie była jednak czysta, wybór Gerberta wiązał się bowiem z usunięciem ze stolicy biskupiej poprzednika, Arnulfa. Spór między obydwoma kandydatami do godności arcybiskupiej wypełnił całe lata i miał poniekąd wymiar symboliczny. Arnulf był bowiem ostatnim potomkiem rodu Karolingów - dynastii, która stworzyła niegdyś jedność Europy Zachodniej. Reprezentował więc jakby mijającą epokę, podczas gdy młody Gerbert znalazł się w obozie niejako zwiastującym przyszłość - stali za nim nowi cesarze z niemieckiej dynastii a także nowy król francuski, Hugo Capet (którego potomkowie rządzić mieli Francją przez następnych 900 lat). W toczącym się przed różnymi instancjami konflikcie o arcybiskupstwo Reims warto odnotować wymianę gwałtownych zdań między Gerbertem a przysłanym specjalnie w tej sprawie legatem papieskim Leonem, opatem rzymskiego klasztoru na Awentynie. Uczony Gerbert zarzucił wtedy rzymskim duchownym ciemnotę i nieuctwo, na co Leon odpierał, że dobremu chrześcijaninowi nie jest wcale potrzebna znajomość "Platona, Wergiliusza, Terencjusza i reszty tego bydła filozofów" - "Piotr nie znał tego wszystkiego, a został jednak klucznikiem nieba". Starły się tu dwie bardzo charakterystyczne dla tamtych czasów postawy.

W 996 r. Gerbert udał się ponownie do Rzymu, ponownie stanął przed obliczem cesarskim i znów spotkanie to okazało się życiowym przełomem. Na cesarskim tronie zasiadał teraz szesnastoletni zaledwie Otto III (syn Ottona II). Ten odziany w purpurę nastolatek zarówno dla współczesnych, jak i dla dzisiejszych historyków stanowi wciąż zagadkę. Urodzony z ojca Sasa i matki Bizantynki, wychowywany w Italii, łączył w sobie tradycje kultury bizantyjskiej, rzymskiej i germańskiej. Choć Niemiec, ukochał Rzym i marzył o przywróceniu mu rangi prawdziwej stolicy świata - zarazem jednak śnił o odrodzeniu moralnym ludzkości w imię ideałów chrześcijańskich. Nazywał siebie - niczym apostoł - "sługą Jezusa Chrystusa" i publicznie złożył ślub, że zaraz po uporządkowaniu spraw państwowych wstąpi do klasztoru. To także typowe dla ludzi tamtej epoki, którzy w obliczu nadchodzącego roku 1000 oczekiwali ostatecznego rozstrzygnięcia wszystkich trosk tego świata. Prawie nikt jednak nie rozumiał młodocianego marzyciela. Niemców raziły bizantyjskie obyczaje na cesarskim dworze i ciągłe zaangażowanie cesarza w odległe sprawy włoskie; Rzymianie widzieli w nim tylko nieproszonego intruza zza Alp, a z perspektywy Bizancjum był po prostu barbarzyńcą z puszcz Saksonii.

Gerbert z Aurillac należał do tych niewielu, którzy potrafili nawiązać nić porozumienia z cesarskim fantastą. Nie wiemy, jak przebiegła rzymska audiencja - wkrótce potem jednak Otto wysłał do Reims pełen wyrazów najwyższego zachwytu list z zaproszeniem na stanowisko swego nauczyciela i doradcy. I Gerbert stawił się do dyspozycji cesarza. To prawda, że we Francji grunt palił mu się już pod stopami, a służba cesarska zapewniała nowe zaszczyty. Po roku był już arcybiskupem Rawenny, a po kolejnym roku wzbił się na szczyty, o jakich pewnie nawet nie śnił jako chłopski syn akwitański czy młody braciszek w Aurillac - w kwietniu 999 r., po śmierci Grzegorza V (cesarskiego kuzyna), został przez cesarza powołany na Tron Piotrowy.

A jednak Gerbert służył cesarzowi na pewno nie tylko dla nagród i zaszczytów. Razem pragnęli zmienić i naprawić świat. Jako papież Gerbert przyjął imię Sylwestra - jakże wymowny to wybór! Poprzednik tego imienia, święty papież Sylwester I żył w czasach Konstantyna Wielkiego i razem z tym cesarzem przeprowadził wielkie dzieło chrystianizacji Cesarstwa Rzymskiego. Teraz Sylwester II wraz z cesarzem Ottonem miał odbudować i naprawić chrześcijańskie Imperium Romanum w obliczu tysiąclecia Narodzin Pana. Nie wiemy dokładnie, kto był głównym inspiratorem tych politycznych planów, ale pewne jest, że realizowali je w pełnej harmonii obaj - cesarz i jego papież. Sylwester II, inaczej niż wielu jego następców na Stolicy Apostolskiej, bez zastrzeżeń uznawał cesarskie przywództwo w chrześcijańskim świecie.

Na cesarskich pieczęciach ryto teraz nowe hasło: "Odnowienie Cesarstwa Rzymskiego" (Renovatio Imperii Romani). Łamać trzeba było przeszkody - i wrażliwy Otto nie znał wtedy litości. Ale odnowy Cesarstwa Otto i Sylwester nie wyobrażali sobie jako ciągu zaborczych wojen, mających zmusić kolejne kraje do poddania się cesarskiemu jarzmu. Pragnęli raczej stworzyć rodzinę ludów, uznających na sobą zwierzchność Rzymu. Na tysiąc lat przed generałem de Gaullem marzyła im się "Europa ojczyzn". W programie tym mieściło się też i przyciągnięcie nowych ludów do wspólnej, chrześcijańskiej owczarni. Otto III odstąpił od tradycyjnych zasad polityki swych poprzedników, którzy nawracanie kojarzyli zawsze ze zbrojnym podbojem. Książę Węgrów, którzy jeszcze niedawno krwawo pustoszyli Niemcy i całą Europę, ochrzczony pod imieniem Stefana otrzymał teraz królewską koronę - co oznaczało przyznanie mu równorzędnego miejsca w rodzinie ludów chrześcijańskich. Najważniejsze miejsce w tych planach zajęła jednak Polska. Stało się tak za przyczyną męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Otto III, blisko z nim zaprzyjaźniony, głęboko przeżył tę tragedię. Gerbert nie znał wprawdzie Wojciecha osobiście, a może nawet nie darzył go sympatią - dość wspomnieć, że ukochanym nauczycielem Wojciecha w magdeburskiej szkole był znany nam już Otryk, zaś jednym z mistrzów duchowych w awentyńskim klasztorze znany nam również opat Leon. Papież Sylwester umiał jednak wzbić się ponad osobiste uprzedzenia. Dał tego dowody już wcześniej: zaraz po swym wyborze na papieża zatwierdził na arcybiskupstwie Reims swego zawziętego wroga, Arnulfa. Teraz też włączył się żywo w cesarskie plany kreślone pod wrażeniem śmierci Wojciecha. Od razu ogłosił męczennika świętym, a u jego grobu w Gnieźnie ustanowił nowe arcybiskupstwo. Nowy święty stać się miał nawet patronem cesarstwa: poświęcono mu kościoły w Rzymie i Akwizgranie, symbolicznych stolicach Imperium. Sylwester nie towarzyszył wprawdzie swemu cesarskiemu przyjacielowi, gdy ten ze wzruszeniem odbywał wiosną 1000 r. pielgrzymkę do gnieźnieńskiego sanktuarium nowego świętego, ale zatwierdził papieskim autorytetem wszystko, co postanowił Otto podczas owego sławnego zjazdu gnieźnieńskiego. To tam cesarz wyniósł Bolesława Chrobrego do rangi królewskiej - choć nie dokonano formalnego aktu koronacji.

Owe przygarnięcie nowo ochrzczonych, "barbarzyńskich" ludów do współpracy w ramach rzymskiej wspólnoty było osiągnięciem godnym symbolicznego roku 1000. Nie wiemy, jakie były dalsze zamiary Ottona. Wracając z Gniezna udał się do Akwizgranu - starej stolicy Karolingów - gdzie kazał otworzyć grób Karola Wielkiego i długo dumał nad szczątkami swego wielkiego poprzednika. Ale potem przyszło nagłe załamanie. Kolejny bunt w Rzymie zmusił i cesarza, i papieża do ucieczki. Otto nigdy nie miał już oglądać Wiecznego Miasta. Zmarł wkrótce (1002), podobno otruty przez wrogów na swym własnym dworze. Papież Sylwester wrócił jeszcze wprawdzie do Rzymu - ale zaledwie rok później i on rozstał się z tym światem (12 V 1003).

Sylwester II zostawił po sobie pamięć trwalszą niż większość papieży. Ale była to pamięć dwuznaczna. Nie pamiętano jego dokonań kościelnych czy nawet politycznych. Zapisał się przede wszystkim jako uczony. Ogromna liczba traktatów z dziedziny matematyki i astronomii, jakie przypisywano później jego autorstwu, stanowi dowód wielkiej popularności, ale i zmorę dla historyków, którzy do dziś nie wiedzą, które z tych pism naprawdę wyszły spod pióra wielkiego Gerberta. Ale i na tym polu jedni go podziwiali, inni odrzucali - jakby wciąż nawracając do sporu, jaki sam Gerbert stoczył w Reims z legatem Leonem. Walter von der Vogelweide, wielki poeta niemiecki XIII w., z właściwą dla rycerstwa pogardą dla książkowej uczoności, nie zawahał się nazwać Sylwestra "zbrodniczym czarnoksiężnikiem". Ta surowa ocena świadczy jednak, że jeszcze 200 lat po śmierci uczony papież budził żywe emocje. Dziś są już one wygasłe - ale docenić trzeba w Gerbercie niezwykle barwną postać, jakby mało przystającą do potocznych wyobrażeń o "ciemnym" średniowieczu: mamy wszak przed sobą wiejskiego chłopca z Akwitanii, który sławę uczonego zdobył w Hiszpanii, zasiadł na rzymskiej Stolicy i odcisnął trwały ślad w historii krajów Europy Środkowej. Europejczyk w każdym calu.


19816 mal gelesen

13, (4) 1999 - Boże Narodzenie



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań