Dziś jest Czwartek, 28 marca 2024
Czytania
Gazeta parafialna

Nasi podróżują

Państwo słońca. Impresje z dwóch tygodni w Japonii.

Anna Dormaier

Naotaka, władca prowincji Hikone, znalazł się kiedyś przypadkiem w pobliżu świątyni Gotokuji, gdzie zastał go ulewny deszcz. Schroniwszy się pod drzewem, zauważył kota, który, usadowiony na progu świątyni, czynił wyraźnie zapraszające gesty. W końcu, zaintrygowany, wysunął się spod drzewa, które w chwilę później złamało się pod uderzeniem pioruna. Z wdzięczności za uratowane mu życie władca obsypał świątynię bogactwem. Na pamiątkę tego zdarzenia japońscy kupcy wystawiają w witrynach swoich sklepów maneki neko - uśmiechnięte porcelanowe kotki, które wzniesioną łapką zapraszają szczęście i klientów.


O przyjaznym kocie z Gotokuji myślałam, kiedy samolot podchodził do lądowania. "Niebo nad Osaką jest zachmurzone, temperatura 26°C" - zdążyła zapowiedzieć stewardessa i po chwili samolot osiadł na płycie lotniska Kansai. Niebo zachmurzone było rzeczywiście. W czasie przypadającej na czerwiec i lipiec pory deszczowej tsuyu przypomina ono szarą watę, z której sączy się nieustannie ciepła, namacalna wilgoć.

Lotnisko Kansai zbudowane jest na sztucznej wyspie. Codziennie lądują tu setki samolotów, wylewające się z nich tłumy podróżnych ładują się spiesznie do kursujących tam i z powrotem wagoników, a w oddali rysuje się most łączący wyspę ze stałym lądem i naszpikowany drapaczami chmur horyzont - Osaka, jedna z największych japońskich metropolii.

Celem mojej podróży było Tajiri - miasto leżące w granicach Osaki. Kilka kroków od nowoczesnej części miasta, przyczajona w cieniu wieżowców kwitnie tam "stara" Japonia: drewniane budynki, wąskie uliczki bez chodników, po których pędzą jednak samochody, zmuszając przechodniów do chronienia się na progach domostw. W przeciwieństwie do pedantycznych, precyzyjnie zaprojektowanych dzielnic handlowych panuje tu przyjemny nieporządek - zagracone podwórka, ciasne sklepiki. Rzeczą zwyczajną są sklepy, których towaru wystawionego na ulicę nikt nie pilnuje, a klienci po dokonaniu zakupów zostawiają pieniądze w leżącym na wierzchu pudełku.

Klucząc uliczkami, trafiłam w końcu na torii zwiastującą bliskość świątyni (brama torii, nieodłączny element świątyń szintoistycznych, to wsparty na dwóch kolumnach łuk, który zdaje się ciągnąć całą konstrukcję ku niebu). Świątynia w Tajiri, jak wszystkie chyba japońskie świątynie, jest miejscem zacisznym i zadrzewionym. Wśród drzew rozsiane są ołtarzyki poświęcone lokalnym bóstwom, które roztaczają opiekę nad okolicą. Japończycy nie prowadzą zorganizowanego życia religijnego, udając się do świątyni można zawsze liczyć na chwilę samotności.

Drugą obok szintoizmu wielką religią Japonii jest buddyzm. Przez setki lat współistnienia dwie religie splotły się z sobą tak ściśle, że nie sposób dziś ściśle oddzielić obyczaje i wierzenia buddyjskie od szintoistycznych. Również Japończycy rzadko deklarują się jako wyznawcy tej lub tej religii i równie chętnie zaglądają do jinja (świątyń szintoistycznych) jak do o-tera (świątyń buddyjskich).


Mój pierwszy weekend w Japonii spędziłam u państwa Kitamura, w Inagawa pod Osaką. Pobyt w domu japońskim pozwala obserwować, jak ściśle splatają się tu nowoczesność i tradycja, natura i technika oraz jak twórczo adaptują Japończycy zamorskie nowości. Od jedzenia, poprzez sposób ubierania i wystrój wnętrz, aż po ceremonie ślubne - mamy nieustanną możliwość wyboru między stylem japońskim a "zachodnim". Gohan (ryż) i pan (chleb), wafuku (japońskie ubranie) i yofuku (zachodnie ubranie), washitsu (pokoje w stylu japońskim) i yoshitsu (pokoje w stylu europejskim) współistnieją i wzajemnie się dopełniają.

W niemal każdym mieszkaniu znajduje się jeden pokój urządzony na sposób japoński; najbardziej charakterystycznym jego elementem jest tokonoma - niewielka wnęka ozdobiona odpowiednią do pory roku kaligrafią lub kompozycją kwiatową. Wieczorem, po kwadransie spędzonym w o-furo (głębokiej, wypełnionej wrzątkiem wannie) możemy wyciągnąć się na podłodze, na twardym futonie (materacu) i podziwiać zaglądający przez okna księżyc, równocześnie wymierzając pilota w klimatyzację i pochłaniacze kurzu.


Jednym z najciekawszych elementów japońskiej kultury jest pismo - chiński wynalazek zaadaptowany i uzupełniony przez Japończyków. Jego krzaczaste znaki przypominające obrazki rozdzielane są regularnie wysepkami symboli mniej skomplikowanych, bardziej odpowiadających naszemu pojęciu litery. Te "prostsze" symbole to znaki hiraganykatakany - alfabetów sylabicznych stworzonych i wykorzystywanych jedynie w Japonii. Pozostałe znaki to kanji - pochodzące z Chin, a w Japonii używane od ok. IV w. n.e.; obecnie w powszechnym użyciu jest około 2000 kanji, ale w ogóle istnieje ich o wiele więcej.

Piękne pismo japońskie ma jedną poważną wadę - opanowanie go zajmuje wiele lat. W erze komputerów biegła umiejętność pisania wszystkich kanji nie jest aż tak bardzo konieczna - wystarczy nauczyć się je rozpoznawać; to jednak też jest niemałym wyczynem. Tak więc dzieci japońskie, żeby nauczyć się sprawnie pisać i czytać poddawane są cotygodniowym "kanji testo" (sprawdzianom), które znakomicie rozwijają pamięć. Z podziwem przyglądałam się jak 14-letnia Yuko, córka państwa Kitamura, przygotowując się do szkolnego konkursu, słuchała fragmentów wierszy w języku starojapońskim, jednocześnie błyskawicznie wyszukując wśród dziesiątek rozsypanych kart tę jedną, na której zapisane były aktualnie słyszane przez nią słowa.


Za najpiękniejsze miasto japońskie powszechnie uważane jest Kyoto. Pełniło ono rolę stolicy Japonii w latach 794-1868 i przez ten czas dorobiło się ogromnej ilości zabytków, wśród których ważne miejsce zajmuje mój ulubiony Ginkakuji (Srebrny Pawilon) - willa zbudowana w XV w. dla szoguna Yoshimasa, otoczona ogrodem zaprojektowanym przez Sôami - jednego z największych malarzy epoki.

Wzdłuż drogi wiodącej do Ginkakuji stoją tradycyjne japońskie sklepiki, w których można kupić wachlarze i wyroby bambusowe, a także ugasić pragnienie porcją matcha kôri - zamrożonej w grudki lodu wody, polanej sosem z zielonej herbaty matcha.

Sam Ginkakuji imponuje prostotą, lekkością i harmonią. Drewniany budynek, wolny od zbędnych ozdób, znakomicie wkomponowuje się w otoczenie. Przyroda wokół Ginkakuji nie jest zresztą pozostawiona sama sobie. Tak jak we wszystkich chyba parkach w Japonii wszystko - od wspaniałych drzew, krzewów i żywopłotów, aż po kompozycje kamienne - jest dyskretnie, ale precyzyjnie uformowane ludzką ręką.


Opuszczałam Japonię z uczuciem niedosytu, starając się zatrzymać obrazy, które tak szybko przewinęły się przed moimi oczami. Ultranowoczesne Tokyo; oswojone sarenki na pięknej wyspie Miyajima; podziemne dzielnice Osaki; pogrążony w kontemplacji Wielki Budda z Nary... Japonia to piękny kraj, którego język i kulturę można poznawać latami.


Ostatniego wieczora w Osace przechadzałam się ulicami, wypatrując symbolu gościnnej Japonii - kotków maneki neko, które zdawały się machać łapką na pożegnanie.


Ania Dormaier - studentka V roku językoznawstwa UAM. W marcu br. zdobyła I miejsce w konkursie języka japońskiego organizowanego corocznie przez Ambasadę Japonii w Polsce. Nagrodą był dwutygodniowy pobyt w kraju kwitnącej wiśni.

Przeczytano 11906 razy

16, (3) 2000 - Jesień



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań