Aujourd'hui c'est jeudi, 28 mars 2024
Lecture
Gazeta parafialna

Les variétés

Budzik

Krzysztof Wawrzyniak

Budzik o 6:00 wyrywa Cię co rano z łóżka, szybki prysznic, kawa, a może lepiej dwie - na pewno postawią Cię jak zwykle na nogi. Szybki całus dla żony i spojrzenie na śpiące jeszcze dzieci to Twoje codzienne rytuały, przy których nauczyłeś się już dawno myśleć o tym, co masz dzisiaj jeszcze na głowie, jak przywita Cię szef, a może wreszcie upragniony awans, no chociaż porządna podwyżka, dzięki której mógłbyś zmienić samochód, albo kupić zestaw do odtwarzania filmów DVD? Wybiegasz ze swojego domu, jak zwykłeś nazywać miejsce, gdzie spędzasz noce, oczywiście pod warunkiem braku kolejnej afery czy awarii i potrzeby zostania na noc w pracy...

Oto obraz Twojej rzeczywistości, z pewnością uzasadniany tym, że przecież musisz dbać o byt materialny swoich najbliższych, o to by nie musieli zaprzątać sobie głowy problemami, którymi Ty wręcz żyjesz. Bo przecież tyle rzeczy jest wciąż do kupienia! Komputer, pralka, wakacje dla żony, na które chce jechać do... no, nie pamiętasz gdzie... A przecież przydałby się jeszcze basen przy domu, i trzeba myśleć o wysłaniu dzieci na najlepszy uniwersytet i kupieniu im w przyszłości odpowiednich mieszkań.

Wiedząc, ile problemów spoczywa na Twojej biednej głowie, nie może dziwić fakt, że ciągle opuszczasz rodzinne uroczystości, a nawet gdy już jesteś, to tak naprawdę Cię nie ma... Zupełnie zrozumiałe jest, że nie możesz przyjść na przedstawienie, w którym występuje Twój syn, że wypada Ci coś w ostatniej chwili i opuszczasz mianowanie na pierwszoklasistkę Twojej córki. Nie musisz się przejmować, że nie pamiętasz daty urodzin Twojej żony ani daty waszego ślubu - ona już dawno się z tym pogodziła. Tylko czasem czujesz się bardzo nieswojo, gdy ktoś spyta Cię podczas towarzyskiej rozmowy, do których klas chodzą Twoje dzieci. W tego typu sytuacjach dochodzisz do wniosku, że chyba coś powinieneś zmienić. Tyle tylko, że tak naprawdę nie wiesz co.

Ojcze,
Bardzo trudno przychodzą mi te słowa, ale pochodzą one z głębi mego serca i pragnę, abyś choć raz wiedział, co ono ukrywa. Nie znam Cię tak, jak powinienem Cię znać jako Twój syn. Chciałbym, aby było inaczej, ale nigdy nie pytałeś mnie o zdanie... Był czas, gdy byłeś moim ideałem, wzorem, który pragnąłem naśladować. Wtedy w szkole z dumą mówiłem przy kolegach: "A mój tata..." Ale później nadszedł czas prawdy, jakże gorzkiej prawdy dla mnie samego. Nie pamiętam, kiedy zawiodłeś mnie pierwszy raz, co gorsza nie pamiętam, kiedy mnie nie zawiodłeś... Nigdy nie było Cię przy mnie, gdy tego potrzebowałem, kiedy próbowałem podjąć trudną dziecięcą decyzję, kiedy chciałem umówić się pierwszy raz z dziewczyną, która bardzo mi się podobała, gdy czułem się odrzucony przez przyjaciela. Jeżeli byłeś w domu nie szło nam nic lepiej - albo słyszałem: "Może później synku, bo tata ma dużo pracy", albo wcale mnie tak naprawdę nie słuchałeś, jak zwykle nieobecny, błądzący myślami pewnie po jakichś tabelach czy wykresach. Dziś patrzę na Ciebie oczyma obcego Ci człowieka i myślę, że boli to nas obu. Nie potrafię zaradzić temu stanowi rzeczy, chyba nawet już tak naprawdę nie próbuję i nie chcę tego zmieniać. Po co mi ojciec, skoro już jestem dorosłym człowiekiem, skoro do tej pory nigdy go tak naprawdę nie było...

Hej! Tak, Ty! Przecież właśnie do Ciebie mówię! Stań na chwilę, zatrzymaj się. Czy choć raz mógłbyś zapomnieć na kilka minut o sobie? Tak, wiem, że się wściekasz na to, co piszę. Przecież Ty nigdy tak naprawdę nie myślisz o sobie, tak bardzo troszczysz się o swoją rodzinę, że nie masz czasu na myślenie o tym, czego Ty byś chciał tylko dla siebie. Już dawno odłożyłeś w kąt zapomnienia plany zwiedzenia Dalekiego Wschodu, a po alpinizmie, którym przed laty tak się parałeś, pozostały tylko zwoje lin, czekany i raki schowane gdzieś w najodleglejszym zakątku strychu. I do tego ja śmiem Tobie mówić, że myślisz o sobie. Zgoda, może nie mam racji, może faktycznie zależy Ci na dobru Twojej rodziny, na ich dostatnim życiu, bez niedogodności, bez wyrzeczeń. Można by nawet powiedzieć, że to miłe z Twojej strony, że tak bardzo się dla nich starasz, że aż przy tym zatracasz samego siebie. Pozwól jednak, że o coś Cię spytam: czy oni prosili Cię o to? Czy prosili Cię, abyś poświęcił całego siebie, żeby im dogadzać, żeby nigdy im niczego nie zabrakło? A może oni pragnęli czegoś innego, co nie wymagałoby takich wyrzeczeń, dzięki czemu pozostałbyś sobą, ojcem i człowiekiem? Może to zabrzmi dla Ciebie paradoksalnie, ale może oni woleliby żyć w niedogodnościach, wyrzekać się wielu rzeczy po to, abyś Ty mógł cały czas być sobą...?

Ojcze,
Bardzo trudno przychodzą mi te słowa, gdyż są one przepełnione tęsknotą za Tobą. Dziś stoję wraz z innymi nad twym grobem i muszę Ci powiedzieć, Tato, że jest nas tu całkiem sporo... Jeżeli Ci wszyscy ludzie są choć w małej części wdzięczni, tak jak ja, Bogu za to, że dał Cię światu, to znaczy, że byłeś naprawdę wspaniałym człowiekiem. Na zawsze zachowam w swej pamięci nasze wspólne chwile, które spędzaliśmy na zabawie, długich rozmowach, modlitwie. Ilekroć płakałam, zawsze byłeś przy mnie. Dziś Cię nie ma, ale ten jeden, jedyny raz jest zupełnie uzasadniony... Choć nigdy nie miałeś gotowej recepty na moje problemy i troski, zawsze znajdowałam w Tobie oparcie, bo po prostu byłeś. Wtedy nic innego tak naprawdę się nie liczyło. To prawda, że nie przelewało się nam w życiu i wiem, że czasami zastanawiałeś się nad tym, czy wybrałeś dobrą drogę dla naszej rodziny, czy nie powinieneś wziąć dodatkowego etatu w pracy albo zmienić jej na lepiej płatną, żeby nie martwić się, że na wiele rzeczy nas nie stać. Był czas, gdy sama się nad tym zastanawiałam, patrząc na koleżanki, które mogły prawie codziennie zakładać nowe ciuchy. Dziś mogę Ci powiedzieć, że droga, którą wybrałeś była najlepszą. Dowodem na to była, jest i będzie na zawsze moja, a raczej nasza, miłość do Ciebie. Kocham Cię, Tatku i bardzo będę tęsknić do naszego następnego spotkania...

Wcale nie próbuję Tobie wskazać, jak masz żyć. Nie mówię Ci: rzuć pracę i czekaj na biblijną "mannę z nieba". Proponuję Tobie tylko małą refleksję nad sobą samym, najlepiej, na ile to jest możliwe, połączoną z rozmową z bliskimi, o których nikt nigdy nie powinien zapominać. Nikt i nigdy!

A tak na koniec: na którą masz jutro nastawiony budzik...? Zdążysz ucałować żonę i dzieci i życzyć im miłego dnia jeszcze przed wyjściem do pracy...?


Lectures 9583 fois

18, (1) 2001 - Św. Józef



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań