Dziś jest Piątek, 29 marca 2024
Czytania
Gazeta parafialna

Nasi podróżują

Wśród freiburskich katolików

Przemysław Matusik

Dwa mamy Fryburgi czy też z niemiecka - Freiburgi. Oba leżą niedaleko siebie, oba też słyną z doskonałych uniwersytetów. Dziś przenieśmy się do stolicy Schwarzwaldu, niemieckiego Freiburga leżącego nad rzeką Breisamą, w okręgu Breisgau, co porządni Niemcy zaznaczają dla odróżnienia od szwajcarskiego bliźniaka, mówiąc o Freiburgu "in Breisgau", czyli - jak to tłumaczyli nasi XIX-wieczni przodkowie, o Fryburgu Bryzgowijskim. Ziemia ta, dziś południowo zachodnia Badenia, zawsze była ziemią graniczną, obszarem przenikania różnych nacji i wpływów kulturowych. W pierwszym wieku przed Chrystusem tę zaciszną i żyzną kotlinę między szwarcwaldzkimi szczytami zasiedlili Celtowie, których ślady pieczołowicie zbierają tutejsi archeologowie. Już wkrótce rozciągnęła się nad tą ziemią władza Rzymu, zaś w czwartym wieku po Chrystusie napłynęli tu germańscy Alemanowie, którzy zasiedliwszy też obszary dzisiejszej Alzacji i północnej Szwajcarii już tu pozostali. Do dziś tutejszy dialekt nazywa się alemańskim, a jest on zresztą przez tubylców pieczołowicie pielęgnowany, choćby w postaci specjalnego freiburskiego teatru wystawiającego sztuki w tym języku. Z kolei główną częścią rzymskiego spadku w tej okolicy jest uprawa winorośli dostarczającej doskonałego badeńskiego wina: najlepsze winnice znajdują się na stokach powulkanicznego płaskowyżu Kaiserstuhl, który cieszy się zasłużoną sławą najcieplejszego miejsca w Niemczech, co służy nie tylko winnicom, ale i specyficznej, śródziemnomorskiej roślinności - z 25 gatunkami dzikich orchidei włącznie.

Początki samego Freiburga wiążą się z rycerską rodziną von Zähringen, która w XI wieku zjednoczyła pod swoją władzą sporą część nie tylko dzisiejszej południowej Badenii, ale i Szwajcarii. Dziełem Zährinów było założenie wielu miast w tych stronach, by wymienić choćby pobliską Bazyleę, a w tym również i naszego Freiburga. Miasto założone zostało w 1120 roku u podnóża zamku Zähringów i pod ich władzą doskonale się rozwinęło jako świetny punkt leżący na przecięciu różnych dróg handlowych. Freiburskim mieszczanom wiodło się tak dobrze, że już w 1200 roku rozpoczęli budowę swego miejskiego kościoła zakrojoną na skalę wielkich średniowiecznych, biskupich katedr. Freiburska fara pod wezwaniem "naszej kochanej Pani" (Unserer lieben Frau), jak to wzruszająco czule sformułowali średniowieczni freiburczycy, należy do tych bardzo nielicznych gotyckich budowli sakralnych tej skali, których budowa została w pełni (w 1510 r.) ukończona. Postawiona z pięknego czerwonego tutejszego piaskowca z wysmukłą wieżą zwieńczoną ażurowym hełmem góruje nad miastem, nieodmiennie wskazując ku niebu: celowi ziemskiej wędrówki człowieka. Trudno się dziwić wielkiemu XIX-wiecznemu humaniście, Jakubowi Burkhardowi, że uznał ten kościół za "najpiękniejszą budowlę chrześcijańskiego świata". Prawdziwego piękna tej świątyni nie docenisz jednak, drogi czytelniku, w zwykły dzień, gdy przepełnia ją tłum ciekawych turystów, snujących się z zadartymi głowami wśród smukłych kolumn lub zapalających świeczki wotywne przed figurą Matki Najświętszej. Mistyczna pełnia tego miejsca olśni cię na przykład w czasie liturgii wielkosobotniej, która zaczyna się tu dopiero o dziewiątej wieczorem. Gdy procesja z światłem wejdzie do ciemnego kościoła, gdy wszyscy cierpliwie i w skupieniu zaczekają, aż podawane od ołtarza światło dotrze do najodleglejszego kącika kruchty, gdy chybotliwy blask świeczek rozjaśni mrok, wzbijając się ku tonącym jeszcze w ciemnościach ostrołukowym sklepieniom, tak że pomyślisz może, iż oto sklepienia wraz z niebem się otwarły, by ku najwyższym chórom anielskim wlecieć mogły melodie śpiewanych psalmów, wtedy dopiero poznasz prawdziwy sens tego świętego miejsca i pochylisz czoła przed pobożnością jego budowniczych. To samo doświadczenie spotka cię w wielkanocną niedzielę, gdy z kolei całe wnętrze rozjaśni się różnokolorowym blaskiem bijącym od pełnych przepychu witraży, mile prześwietlających smugi wznoszącego się ku niebu kadzidła. Przypomnisz sobie wtedy słowa średniowiecznych mistrzów o mistycznym sensie słonecznego światła - symbolu Chrystusa, którego przenikanie przez różnokolorowe szyby kunsztownie wykonanych witraży ma być dla nas nauką, iż my też powinniśmy dać się prześwietlić Chrystusowym blaskiem, dodając mu nieco własnej, indywidualnej barwy. Tak, wtedy również raz jeszcze uświadomisz sobie, drogi i cierpliwy Czytelniku, jednoczący sens katolickiej liturgii, w której zawsze się odnajdziesz i poczujesz jak u siebie w domu.

Fryburska fara w 1827 roku podniesiona została do godności katedry, gdy miasto stało się siedzibą metropolii górnoreńskiej prowincji kościelnej. Świątynia ta musi bardzo podobać się Panu Bogu, na co zresztą są dowody. Otóż 27 listopada 1944 roku w ciągu jednego nalotu brytyjskiego RAF-u legło w gruzach niemal całe stare miasto. Katedra, szlachetna pozostałość średniowiecza, pozostała nietknięta.

Mówi się niekiedy, że Freiburg jest najpogodniejszym miastem w Niemczech. Wielu wiąże to z faktem, iż od 1368 do 1803 roku pozostawało miasto wraz z freiburskim hrabstwem pod władzą Habsburgów, co miałoby jakoby dodać miastu "wiedeńskiej" lekkości. Nie warto dłużej zaprzątać sobie głowy podobnymi mitami, faktem jest wszelako, że freiburczycy mają Habsburgom wiele do zawdzięczenia: Wiedeń był wszak daleko, co dawało tutejszym mieszkańcom wiele swobody, a do tego łaska pańska ich nie omijała. Jej wyrazem było założenie tu w XV wieku uniwersytetu, który stał się rychło ważnym ośrodkiem naukowym w południowych Niemczech i tak już do dziś pozostało. W XVI wieku, gdy wokół rozszalała się reformacyjna zawierucha, freiburczycy pozostali wierni religii katolickiej. Nic więc dziwnego, że gdy reformacja opanowała także i pobliską Bazyleę, katoliccy profesorowie tamtejszego uniwersytetu po prostu przenieśli się do Freiburga, wydatnie podnosząc rangę tutejszego ośrodka naukowego. Jednym wszak z nich był sam Erazm z Rotterdamu, największy bodaj północnoeuropejski humanista, który tu we Freiburgu mieszkał całe dwa lata. Cztery stulecia później zasłynął uniwersytet nazwiskiem Edmunda Husserla, a nade wszystko Martina Heideggera, myśliciela ze Schwarzwaldu. Są też i polskie ślady: w latach 40tych XIX wieku wykładał tu filozofię nasz Bronisław Trentowski, jeden z twórców tzw. polskiej filozofii narodowej, który swe najważniejsze dzieła wydawał w Poznaniu. Dziś na uniwersytecie studiuje 150 (!) studentów z Polski różnych specjalności, którzy w 20-tysięcznej społeczności uniwersyteckiej stanowią wszelako tylko ułamek różnojęzycznego i różnokolorowego tłumu młodych ludzi spragnionych wiedzy, ale i sympatycznego, leniwym tu rytmem płynącego studenckiego życia.

200-tysięczny Freiburg to niezwykłe miasto. Niezwykłe nie tylko ze względu na jego urodę czy przeszłość. Wystarczy jakieś 20 minut drogi z katedralnego placu, by znaleźć się na skraju Szwarcwaldu, pięknego masywu górskiego porośniętego imponującym jodłowo - bukowym lasem. Krocząc po górskich ścieżkach nierzadko natknąć się można na przydrożne kapliczki czy krzyże, świadectwo katolickiego charakteru tego kraju. Wszelako o szwarcwaldzkiej pobożności, tortach i zegarach z kukułką może następnym razem...


Przeczytano 9801 razy

19, (2) 2001 - Uroczystość św. Piotra i Pawła



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań