Dziś jest Czwartek, 28 marca 2024
Czytania
Gazeta parafialna

Teologia

Oblubienica Boga i ludzi. Biografia Świętej Teresy z Avila

Joanna Jachimko
Święta Teresa z Avila

Była wysokiego wzrostu. Wybitnie piękna w młodości, ale i w podeszłym wieku wyglądała bardzo dobrze. Była korpulentna, cerę miał bardzo jasną, za to twarz okrągłą, pełną, o bardzo pięknym profilu i regularnych rysach. Jej włosy były czarne i wijące się; czoło wysokie, gładkie i piękne; oczy czarne, okrągłe, wypukłe, wielkości zwykłej, lecz cudownie ustawione, żywe i pełne uroku. Nos mały, pośrodku niezbyt wydatny, zaokrąglony na końcu i nieco nachylony ku dołowi, usta ani małe, ani duże; broda kształtna i proporcjonalna; szyja długa i szlachetna, ręce drobne i bardzo piękne. Wszystko wydawało się w niej doskonałe: postawa majestatyczna, chód pełen godności i gracji.

Można by zapytać czy to Anioł czy Człowiek i można by odpowiedzieć - jedno i drugie - to Święta. Święta Teresa z Avila.

Taką osobliwość chyba łatwiej opisać, niż namalować. Czy nie żałuje Jan od Nędzy, że się podjął dzieła, skoro usłyszał "Niech ci Bóg przebaczy bracie Janie! Namalowałeś mnie brzydką i kaprawą?"

Uroda Teresy szła w parze z przymiotami serca i rozumu. Wrodzona sympatia i wyrozumiałość dla wszystkich, delikatne zainteresowanie drugim człowiekiem, wdzięk, żywa inteligencja, bystrość, wesołość, a przede wszystkim rzadka siła sugestii. Miała więc wszelkie dane, by pozyskiwać serca i czyniła to z pasją. Teresa nie umiała nie odpowiadać uczuciem na uczucie. Zaleta ta okazała się jednak wadą dla postępu duchowego bardzo szkodliwą.

Teresa słynęła z inteligencji typu intuicyjnego, żywej i przenikliwej. Pamięć zawodziła ją często, ale brak ten rekompensowała niezwykła zdolność asymilacji. W życiu codziennym była niezwykle praktyczna, podejmowała decyzje w miarę nasuwających się okoliczności. Była prosta i bezpośrednia, nie imponowały jej tytuły, nie dawała się spętać konwenansami. Zdumiewająca była jej siła charakteru. Górujący nad wszystkim zdrowy rozsądek chronił ją od wszelkiej przesady.

Skąd ta powabna i osobliwa postać? Jaka wydała ją ziemia, jaka epoka, jaki ród?

Ojciec - Alonso Sanchesz de Cepeda "był człowiekiem wielkiego miłosierdzia dla ubogich i współczucia dla chorych, również dla sług. Wielka była jego prawość; nikt nigdy nie słyszał go przeklinającego lub mówiącego o kimś źle. Uprzejmy i godny był wielce."

Matka - dona Beatriz "również miała wiele cnót (...) łagodna, opanowana, głęboko wierząca (...) wielce była skromna; choć bardzo piękna nigdy nie dała powodu do przypuszczeń, że przywiązuje do tego jakąkolwiek wagę. Była łagodna w obejściu i bystrego umysłu. Życie jej pełne było utrapień. Umarła bardzo po chrześcijańsku". Jedną wadę miała Beatriz - zaczytywała się w modnych wówczas romansach rycerskich.

Miejsce - Hiszpania - Avila. "Całe miasto jest tak chrześcijańskie, że może być zbudowaniem dla tych, którzy je odwiedzają." Rytm życia wyznaczały tu nabożeństwa i uroczystości religijne. Avila słynęła jako miasto królów i świętych. Rycerze, którzy nie mogli okazać swej gorliwości na polu bitwy, żyli w swych granitowych pałacach niemal jak mnisi. Dewizą miasta było "Raczej się złamać, niż ugiąć".

Czasy - trudne, jak zawsze i jak zawsze ciekawe (1515 - 1582) Żyła więc Teresa za życia: Kochanowskiego, Reja, Kopernika, Piotra Skargi, Jana od Krzyża, Ignacego Loyoli. W tym samym czasie po ziemi stąpali Zygmunt Stary, Batory, Maria Stuart, Machiavelli. I nie bez znaczenia jest, że Teresa usłyszała swego czasu o Marcinie Lutrze, Henryku VIII, Janie Calvinie

Osobiście znała Teresa na pewno Jana od Krzyża.


Oto w jakich okolicznościach narodziła się świętość Teresy z Avila.

W jej bogatej naturze skrystalizowały się cechy rodu i rodzinnej ziemi. Będąc jeszcze maluchem czytała i komentowała żywoty świętych. Nawet czerpała z nich inspirację. Mając lat zaledwie siedem wyruszyła do kraju Maurów, by tam umrzeć męczeńską śmiercią. Wyprawę udaremnił wuj, a dziecięcy zapał przejścia na drugą stronę przykryła fascynacja życiem. Nastoletnia Teresa za wzorem matki namiętnie czytywała powieści rycerskie "Byłam nimi pochłonięta tak całkowicie, że gdy nie miałam nowej książki, nic nie sprawiało mi przyjemności". Zaczęła nawet sama pisać powieść. Nadała jej tytuł dużo mówiący - "Rycerz z Avila". Nastały sielskie czasy. Trudno było Teresie oprzeć się powabom i radościom życia, skoro wszyscy podziwiali jej urodę, żywą inteligencję i skoro ona sama czuła potrzebę kochania i bycia kochaną. "Dbałam o wszystkie możliwe marności, a było ich wiele, gdyż wielce byłam wyrafinowana". Temu przypływowi kokieterii towarzyszy stan zmniejszonej odporności. Ot i pojawili się w życiu Teresy pierwsi młodzi i piękni, "rycerze" z krwi i kości. Wtedy ostrożny i surowy ojciec postanowił oddać swoją ulubienicę na wychowanie do klasztoru Augustianek w Avila. Tak zaczęły się dla Teresy czasy stawiania pytań, formowania woli, wewnętrznych pojedynków. Pod koniec pierwszego roku pobytu w klasztorze gotowa była czynić to, czego Bóg od niej oczekiwał. Wtedy jeszcze nie pragnęła życia zakonnego, ale i do świeckiego przekonania nie miała. Małżeństwo bardzo ją pociągało, ale obawiała się jednak warunków, jakie wówczas stawiano kobietom zamężnym. W końcu zwyciężyło postanowienie wiekuistego szczęścia spotęgowane obawą przed piekłem, "na które zasłużyła". Drugiego listopada 1535 r. Teresa opuściła o świcie dom rodzinny, by udać się do klasztoru karmelitek - Klasztoru Wcielenia w Avila.

Rozpoczęła nowy etap życia w atmosferze poprawnego choć nie doskonałego życia zakonnego. Tutejszych zakonnic nie obowiązywała klauzura, nieograniczone były możliwości kontaktu ze świeckimi, zwłaszcza dobroczyńcami zakonu. Każda z sióstr urządzała się w klasztorze na miarę swoich środków, stąd zamożniejsze dysponowały małymi apartamentami, biedniejsze musiały zadowolić się łóżkiem w dormitorium.

Krótko po złożeniu ślubów Teresa zachorowała na suchoty. Lekarze bezradnie rozkładali ręce, sił swych próbowali znachorzy. Bezskutecznie. Teresa zapadła w letarg. Wprawdzie po 4 dniach odzyskała przytomność, jednak przez blisko trzy lata była sparaliżowana. Wyzdrowiała dopiero na wiosnę 1542 roku. Nigdy jednak pełnego zdrowia nie odzyskała. Przez całe życie trapiły ją różne choroby, zwłaszcza zagadkowa choroba serca, która powodowała codziennie nudności. Wróciła jednak do normalnego życia i podjęła obowiązki w klasztorze. Tu objawiło się jej kolejne rozdarcie - równie mocno pragnęła miłości Bożej i przyjaźni człowieka. "Gdy używałam przyjemności światowych, wspomnienie na to, co winna jestem Bogu sprawiało mi udręczenie, gdy byłam na samotności z Bogiem przywiązania światowe rozstrajały mnie". Taki bieg wydarzeń wymagał chyba boskiej interwencji. Oto któregoś dnia, gdy rozmawiała z pewna osobą, ukazał się jej Chrystus o surowym obliczu i oznajmił jej, że te świeckie rozmowy zasmucają go. Widziała go oczami duszy, jednak tłumacząc to zdarzenie grą wyobraźni lub szatańską ułudą owej znajomości nie przerwała, przeciwnie nawiązała następne. Kolejne ostrzeżenie widziało więcej osób, było bardziej abstrakcyjne choć na wskroś rzeczywiste. Gdy Teresa była z tą samą, tajemniczą osobą w klasztorze, spostrzegła dużą i nienormalnie zwinną ropuchę idącą w jej kierunku. Jednak wstrząs, będący początkiem nawrócenia, przeżyła ujrzawszy w kaplicy domowej obraz pokrytego ranami Chrystusa, sprowadzony na jakąś uroczystość do klasztoru. Ogarnął ją wielki żal, gdy uświadomiła sobie, że za te rany nie odwdzięczyła się Jezusowi.

Proces "odwracania się" od tego co ludzkie, od pragnienia podobania się, sprawiania przyjemności innym, proces uduchowiania, przebiegał pod czujnym okiem spowiedników, których prowadzeniu oddawała się Teresa. Tajemnicza nić, która uniemożliwiała Teresie wzlot, została przerwana w jedno ze świąt zesłania Ducha Świętego podczas zaleconej przez kapłana modlitwy "Veni Creator". Teresa usłyszała wtedy te słowa : "Nie chcę już byś obcowała z ludźmi, jeno z aniołami" Ta duchowa ekstaza przygotowała Teresę ostatecznie do najwyższych doznań mistycznych.

Przeżycia wewnętrzne Teresy stały się z czasem przedmiotem dysput i polemik toczonych tak między świeckimi, jak i duchownymi. Z ich wyjawieniem Teresa narażona została na złośliwą krytykę, sceptycyzm, obelgi i to ze strony całego miasta, a także swego zakonu. W tamtych dniach słyszała znajomy głos, tym razem był to głos pocieszenia i otuchy. Z czasem Teresa doświadczała coraz silniejszej obecności Chrystusa, najpierw po prostu go czując, a potem widząc. Ujrzała go kiedyś całego - "tak jak się maluje Chrystusa Zmartwychwstałego"

W 1560 r. Teresa kilkukrotnie doświadczyła łaski przebicia serca. "Widziałam anioła stojącego tuż przy mnie z lewego boku, w postaci cielesnej.(...) Ujrzałam w ręku tego anioła włócznię złotą. (...)Tą włócznią zdało mi się kilkoma nawrotami serce mi przebijał, zagłębiając ją aż do wnętrzności." Najbardziej wstrząsnęło Teresą widzenie siebie w piekle. Była w miejscu, na które zasłużyła i w którym byłaby się znalazła, gdyby nie nawrócenie. To czego doświadczyła napawało ją największym wstrętem i zgrozą: ciemności, dotknięcie plugawych gadów, cuchnące błoto, brak powietrza i przestrzeni. Obok tych cierpień czuła w duszy palący i nie do zniesienia ogień. Przy tym trawiła ją bolesna świadomość, że to ból nieprzerwany i bezkresny.

Przeżycie to nadało życiu duchowemu Teresy nowy tor. Poczęła wstawiać się gorliwie za grzesznikami. Nie dysponując innymi środkami jak modlitwa i pokuta biczowała się, nosiła włosienicę i praktykowała różne znane ówcześnie umartwienia. Myślała przede wszystkim o luteranach, których wpływ rozszerzał się na całą Europę.

Wkrótce swoje życie podporządkowała nowej misji - zaakceptowanej przez "głos boży". Zapragnęła powołać do życia nowy klasztor karmelitanek i przestrzegać w nim całkowitego ubóstwa zgodnie z pierwotną regułą z Góry Karmel. Zdecydowała, że zakonnice w jej klasztorze będą się modliły za obrońców Kościoła, za kaznodziejów i teologów.

Ostatecznie 24 sierpnia 1562 miała miejsce wielka inauguracja nowego dzieła - klasztoru nazwanego imieniem Św. Józefa. Na uroczystej Mszy Św. habit przyjęły cztery nowicjuszki. Dokonano zamknięcia klauzury. W grudnia 1562 Teresa otrzymała z Rzymu breve pozwalające zakonnicom nic nie posiadać i żyć z jałmużny. Matka, jak odtąd nazywano Teresę, nieustannie poprawiała nowe konstytucje. Pierwotna reguła przewidywała całkowitą wstrzemięźliwość od mięsa, post ścisły przez osiem miesięcy w roku. Największą troską była formacja nowicjuszek. Na ich prośby i na prośby ich spowiedników zdecydowała się napisać Drogę doskonałości. (Teresa pozostawiła po sobie również szereg innych pism, w tym Życie Teresy od Jezusa, Księgę Fundacji, Twierdzę wewnętrzną)

Klasztor Św. Józefa to dzieło, które otwierało jedynie alfabet pobożnych dzieł Świętej. Upoważniona przez generała zakonu karmelitów do założenia w Kastylii tylu klasztorów, ile tylko będzie mogła, pod warunkiem że będą podlegały zakonowi, rozpoczęła działalność nad szeroką skalę. Teraz przez piętnaście następnych lat przemierzać będzie niezmordowanie we wszystkich kierunkach drogi Kastylii i Andaluzji, w dławiącym upale, w śniegu i chłodzie, aby osobiście założyć piętnaście klasztorów. Podróżować będzie na grzbiecie muła lub na krytych płachtą wózkach, nie bacząc na niewygody, złe drogi i liche zajazdy. Będzie targować się o dzierżawę lub kupno domów, prowadzić pertraktacje z władzami, będzie zdobywała zezwolenia i pieniądze, będzie w końcu borykać się z intrygami i knowaniami oponentów jej misji. To za dnia, a w nocy lektura, korespondencja. A to wszystko Teresa pogodzi z zachowaniem w pełni reguły i prowadzeniem intensywnego życia modlitwy. W modlitwie wewnętrznej "ważne jest nie to, by wiele myśleć, lecz by wiele kochać" "Nie trzeba do niej sił fizycznych, lecz tylko miłości i wprawy" "Modlitwa wewnętrzna nie jest to nic innego jeno przyjacielskie obcowanie i poufna, częsta rozmowa z Tym, o którym wiemy że nas miłuje"

Przy okazji reformy klasztorów męskich święta Teresa poznała Jana od Krzyża. Przystał on na poddanie się wizji Teresy i został karmelitą bosym, a potem, gdy Teresa była już przeoryszą zakonu, z którego się wywiodła, on był spowiednikiem całego klasztoru.

16 listopada 1572 roku rozpoczął się nowy etap mistycznej drogi świętej Teresy. Tego dnia otrzymała łaskę małżeństwa duchowego. Ukazał się jej Jezus i podając prawa rękę rzekł "Zobacz ten gwóźdź; jest to znak, że od dnia dzisiejszego będziesz moją oblubienicą." Od tej pory datują się wizje umysłowe Trójcy świętej, które miały niewątpliwie pozwolić Teresie zrozumieć, że Bóg oddawał się jej jako żywa więź Trzech Osób.

Ale upragniona godzina nadeszła dopiero 10 lat później. Była to godzina konania. Mała dziewczynka, która chciał umrzeć śmiercią męczeńską, aby cieszyć się Bogiem, zrealizowała swój zamiar umierając w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat wyczerpana trawiącym ją pragnieniem ujrzenia Boga i doświadczenia jego obecności.

Jaka Ona musi być teraz szczęśliwa!


W opracowaniu artykułu wykorzystano pozycję "Święta Teresa z Avila" Emmanuel Renault; Wydawnictwo Znak; Kraków 1983r.

Przeczytano 24022 razy

20, (3) 2001 - Św. Teresa



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań