Dziś jest Piątek, 29 marca 2024
Czytania
Gazeta parafialna

Historia

Lekcje religii w stosunkach państwo-kościół po przełomie październikowym

Stanisław Jankowiak

Wykorzystując chwilową odwilż w polityce państwa wobec Kościoła, a wynikającą ze zmian jakie zaszły w Polsce w 1956 roku, Episkopat polski postanowił zwrócić się do nowych przywódców ze swymi postulatami warunkującymi normalizację we wzajemnych stosunkach. Jednym z podstawowych postulatów zgłaszanych przez biskupów była kwestia lekcji religii w szkołach. W okresie stalinowskim rząd wprawdzie zagwarantował taką możliwość w podpisanym przez siebie porozumieniu z 1950 roku, jednak późniejsza praktyka znacznie odbiegała od tych postanowień, a lekcje religii były systematycznie ze szkół eliminowane. Tym razem zaistniały warunki do rozwiązania tej kwestii, władze partyjne, z Władysławem Gomułką na czele potrzebowały bowiem poparcia Kościoła w ugruntowaniu swojej pozycji w nadchodzących wyborach. Dlatego też postulat biskupów przewidujący powrót religii do szkół został przez nie uwzględniony. Rozpoczynający się we wrześniu 1956 roku nowy rok szkolny przyniósł w tym zakresie swoisty ferment w szkołach. Uczniowie w Poznaniu zdejmowali portrety przywódców partyjnych (najczęściej K. Rokossowskiego) zawieszając w ich miejsce krzyże. Dopytywali się także o lekcje religii. Działania takie podjęto także w niektórych szkołach Towarzystwa Przyjaciół Dzieci - a więc z zasady laickich. Wśród dzieci szkoły nr 68 krążyła kartka przedstawiająca W. Gomułkę z podpisem "on nam wróci religię". Władze nie miały w tej sytuacji wyjścia i lekcje religii na fali entuzjazmu społeczeństwa wróciły jako przedmiot szkolny. Minister Oświaty specjalnym zarządzeniem określił zasady ich prowadzenia. Zgodnie z nim religia miała być przedmiotem nadobowiązkowym, organizowanym dla tych uczniów, których rodzice wyrazili pisemnie takie życzenie. Programy i podręczniki miały być zatwierdzane wspólnie przez władze kościelne i państwowe. Lekcje miały się odbywać przed lub po pozostałych przedmiotach. Katechetami mogły być zarówno osoby świeckie jak i duchowne. Ich powoływanie miało się odbywać na wniosek władz kościelnych, a wynagradzani mieli być z budżetu Ministerstwa Oświaty. Oceny z religii wpisywane były do osobnych dzienników.

W początkowym okresie mogło się wydawać, że sytuacja uległa normalizacji. Przekonanie to było jednak złudne, praktyka ponownie zaczęła odbiegać od przyjętych wcześniej ustaleń. Podstawowym problemem okazały się kadry. Kościół nie miał bowiem przygotowanej wystarczającej liczby katechetów, wykształconych zgodnie z zarządzeniami ministerialnymi. Jednocześnie zakazano nauczycielom innych przedmiotów uczyć w szkołach religii. Innym obszarem konfliktów była kwestia ocen. Zarządzenie ministerstwa zakazywało umieszczania ich na świadectwach ukończenia szkoły W liście do sekretarza Episkopatu minister W. Bieńkowski uzasadniał to obawą o dyskryminowanie uczniów starających się o wstęp do szkoły średniej lub szukających pracy. Brakowało dzienników, kłopoty wywoływało systematycznie usytuowanie lekcji w planach szkolnych. Wysyłane w tych sprawach listy do władz przynosiły chwilową poprawę, by przynieść pogorszenie stosunków w następnym okresie.

Ochłodzenie na linii państwo Kościół przyniósł rok 1958. Władze partyjne poczuły się już na tyle umocnione, że zabieganie o poparcie Kościoła nie było im potrzebne. Przyjęły one jako cel programową laicyzację społeczeństwa. Zasadniczym obszarem konfliktów stały się sprzeczne koncepcje uczczenia zbliżającej się rocznicy tysiąclecia państwa. W tej sytuacji partia postanowiła wrócić do poprzedniej polityki eliminowania Kościoła z życia społeczeństwa. Jej zdaniem, jak pisano w dokumentach partyjnych, w ostatnim okresie nastąpiło wzmożenie "politycznej działalności kleru, wymierzonej przeciwko władzy ludowej". Uznano więc, że "ofensywie klerykalizmu" należy położyć tamę. Dotyczyło to w sposób szczególny szkoły, ten obszar władze uznały bowiem za najważniejszy w walce o młodzież. Przypomniano więc, że szkoła jest świecka. Lekcje religii mogą być prowadzone jako przedmiot nadobowiązkowy, jednak oceny z religii nie mogą być wpisywane na świadectwa. Zakazano wieszania w salach lekcyjnych krzyży oraz odmawiania zbiorowo modlitw na zajęciach szkolnych. Za niedopuszczalne uznano, jak to określono, "naciski sfanatyzowanych elementów wobec niewierzących nauczycieli". Następnie zadeklarowano wprost, że partia będzie dążyć do rozszerzenia liczby szkół bez nauczania religii.

Tezy te zawarte były w liście Komitetu Centralnego PZPR, który był szeroko dyskutowany na zebraniach partyjnych. Postulowano na nich podjęcie bardziej zdecydowanych kroków w celu ograniczenia wpływu Kościoła na społeczeństwo. Działacze partyjni województwa poznańskiego domagali się wyciągnięcia "wniosków personalnych" wobec osób wierzących, zajmujących stanowiska w administracji państwowej lub gospodarce. Nie znaczy to, że wszyscy uczestnicy tych zebrań bez zastrzeżeń solidaryzowali się z wytycznymi PZPR, np. kolejarz z Pawłowic koło Leszna był zdania, że modlitwy przed i po lekcjach nie należy likwidować, zaznaczając, że gdyby jemu przyszło wybierać "krzyż czy partię" rzuciłby partię. Wytyczne partii omawiane były także na zebraniach z nauczycielami.

Realizując te wytyczne przed rozpoczęciem zajęć szkolnych w 1958 roku Minister Oświaty wydał zarządzenie nakazujące zdjęcie krzyży w szkołach. Zaskoczeni rodzice najczęściej protestowali, domagając się zawieszenia krzyży. Władze podjęły też decyzję, że nauczycielami religii nie mogą być osoby zakonne, które związku z tym otrzymały wymówienie z pracy. Miało to ułatwić eliminację lekcji religii. Równocześnie postanowiono dokonać przeglądu pozostałej kadry nauczycielskiej by "oczyścić" ją z "elementów klerykalnych". Przewidując ewentualne kłopoty zalecano nawet, by w razie oporu zamykać na jakiś czas szkoły, osoby uznane za "prowodyrów" protestów karać, a wobec rodziców nie posyłających swych dzieci do szkoły wyciągać konsekwencje administracyjne.

Uderzenie eliminujące zakonników z nauczania religii okazało się celne. Kościół rzeczywiście nie dysponował wystarczającą liczbą wykształconych katechetów świeckich by obsadzić lekcje religii we wszystkich szkołach, a ministerstwo nie chciało w szerszym zakresie godzić się na wyjątkowe zatrudnianie zakonników. Na dodatek w początkach 1959 roku władze oświatowe rozpoczęły zwalnianie nauczycieli religii, nie powiadamiając nawet o tym władz kościelnych. Celowo świeckim katechetom stawiano tak wysokie wymagania, aby nie mogli im sprostać, i wtedy pod pretekstem uchybień formalnych czy dydaktycznych zwalniano ich z pracy. Panowało bowiem przekonanie, że jeśli nie będzie ludzi świeckich uczących religii, a zakonnicy, na skutek działania władz prędzej czy później się "wykruszą", to problem laicyzacji szkoły sam się rozwiąże.

Na dodatek, niewątpliwie z inspiracji władz, niektórzy kierownicy szkół nie organizowali lekcji religii dla uczniów pierwszych klas, mnożąc biurokratyczne trudności, np. domagając się, aby wolę uczestniczenia dziecka w lekcjach religii wyrażali oboje rodzice osobiście w szkole itp. Podjęto także decyzję, że nowopowstające szkoły nie będą prowadziły lekcji religii. Takim programem tworzenia laickich szkół był program budowy 1000 szkół na tysiąclecie, czyli, jak napisano w Trybunie Ludu program 1000 szkół bez nauczania religii w nadchodzącym roku szkolnym. Wola rodziców nie była w tym przypadku zupełnie respektowana.

Wstępem do generalnego usuwania religii ze szkół była likwidacja tego przedmiotu w ośrodkach kształcenia nauczycieli. Dokonało się to praktycznie jeszcze w 1959 roku. Dalszy etap miał objąć szkoły średnie, nie przewidywano zresztą specjalnych kłopotów w realizacji tego zadania. Większych trudności spodziewano się w szkołach podstawowych, w tym szczególnie wiejskich. Próbą obrony przed takimi działaniami było organizowanie punktów katechetycznych w tych miejscowościach, gdzie władzom udało się doprowadzić do likwidacji religii w szkołach. Księża często czekali na wychodzącą ze szkoły młodzież, by nakłonić ją do uczestniczenia w lekcjach religii w tych punktach. Chwilowo władze, mimo iż zdawały sobie sprawę z istnienia takich punktów, na ogół nie reagowały.

Dotychczasowe działania, głównie administracyjne, postanowiono poszerzyć o większą aktywność społeczeństwa, w tym głównie członków partii. Zalecano więc, by wchodzili oni do trójek klasowych czy Komitetów Rodzicielskich, aby także na tym forum realizować politykę partii.

Działania takie miałyby dodatkowy walor "woli ludności", co pozwalałoby zakamuflować rolę partii. Sugerowano jednak, by tam, gdzie nie ma odpowiedniego klimatu "towarzysze" nie stawiali sprawy zbyt brutalnie. Postulowano, by proces uświadamiania społeczeństwa rozpocząć od własnych szeregów, bowiem dzieci wielu, i to nie tylko członków, ale i aktywistów partyjnych uczęszczały na religię.

Postanowiono także ściśle kontrolować osoby zaangażowane w działalność religijną, by w ten sposób odciągnąć ich od kościoła. Zalecano więc, by lokalne władze dokładnie skontrolowały, czy dana osoba wywiązuje się z obowiązków wobec państwa, czy reguluje wszystkie należności finansowe, czy wreszcie przestrzega ona wszystkich przepisów przeciwpożarowych, sanitarnych itp., co oczywiście dawało władzom nieograniczone możliwości nacisku.

Na początku lat sześćdziesiątych postanowiono poddać kontroli państwa proces tworzenia punktów katechetycznych. W dniu 19 sierpnia 1960 roku Minister Oświaty zobowiązał proboszczów do ich rejestracji, nakładając jednocześnie na nich obowiązek składania rocznych sprawozdań z pracy. Decyzja ta wywołała zdecydowany sprzeciw Episkopatu, który zalecał księżom, by nie podporządkowywali się temu zarządzeniu. Administrację oświatową władze państwowe zobowiązały jednak do egzekwowania tego zarządzenia, nawet drogą nakładania wysokich kar pieniężnych. Zarządzenie przewidywało możliwość tworzenia takich punktów w budynkach kościelnych, pod warunkiem jednak, że pomieszczenia te spełniały wymagania pod względem higieniczno-sanitarnym. Minister zastrzegał ponadto, że liczba lekcji religii nie może przekraczać dwóch godzin tygodniowo, a zajęcia te nie mogą kolidować z zajęciami szkolnymi. Nadzór nad działalnością punktów miał sprawować inspektorat oświaty. Zgodnie z zarządzeniem, administratorom parafii miała być wypłacana kwota 1000 zł miesięcznie za prowadzenie tych punktów. W celu przekonania kleru do tego zarządzenia proboszczowie byli zapraszani do Prezydiów Rad Narodowych, gdzie zapoznawano ich z jego treścią. Wielu księży starano się nakłonić do natychmiastowego podpisania umowy o pracę, co uzależniłoby ich od władz administracyjnych, w zamian za wypłacane wynagrodzenie. Cel tej akcji jest przejrzysty pisali biskupi w liście do Dyrektora Urzędu Do Spraw Wyznań - uniemożliwić nauczanie religii poza szkołą. Najpierw usunięto religię ze szkoły niby pozostawiono poza szkołą, by teraz i to sparaliżować. Zarządzenie Ministra Oświaty z dnia 19 sierpnia też musimy uważać za prowokację, wobec duchowieństwa i społeczeństwa. Jeśli Zarządzenie będzie wprowadzane w życie, to będzie ono zarzewiem tarć i nieporozumień na odcinku nauczania religii; kiedy już nastąpiło duże uspokojenie, znowu zaczną się waśnie religijne.

Zgodnie z zaleceniem Episkopatu księża nie podporządkowali się zarządzeniu władz. Pod wpływem biskupów także ta część proboszczów, która podpisała umowy teraz je wycofała. Władze zaleciły więc przeprowadzenie rozmów ostrzegawczych z "opornymi" księżmi, a następnie zastosowanie odpowiednich środków represyjnych. Zalecano także ujawnienie wszystkich punktów katechetycznych prowadzonych w obiektach państwowych lub prywatnych i ich likwidację. W celu skoordynowania postawy proboszczów sekretarz Episkopatu przesłał biskupom wytyczne, jak mają się oni zachowywać w rozmowach z władzami. Zalecano w nich, by w czasie takich spotkań tłumaczyć, że nauczanie religii w kościele czy na plebani jest normalną pracą duszpasterską a miejsc tych nie należy traktować jako punktów katechetycznych. Księża nie powinni podpisywać więc żadnych umów ani pobierać wynagrodzenia od państwa. Punkty katechetyczne poza kościołem mogli proboszczowie zgłaszać, jednak nie rejestrować, władzom szkolnym. Wreszcie władza przystąpiła do zdecydowanego działania. W lipcu 1961 roku Sejm przyjął ustawę o rozwoju systemu oświaty i wychowania. Głównym celem szkoły było odtąd, w myśl ustawy, kształtowanie "naukowego poglądu na świat" czyli światopoglądu marksistowskiego. W dyskusji sejmowej podkreślano, że lekcje religii w szkole wprowadzały szkodliwy podział na dzieci wierzące i niewierzące, co stwarzało grunt do fanatyzmu i nietolerancji. Ich zdaniem większość rodziców uznała nauczanie religii poza szkołą za rozwiązanie skuteczniejsze i korzystniejsze. W tych warunkach Kościół uznał, że utrzymanie lekcji religii w szkole nie będzie możliwe.

Rozpoczęto więc proces tworzenia punktów katechetycznych w całym kraju. Działalność punktów katechetycznych do końca rządów W. Gomułki poddawana była szykanom ze strony władz. Mimo tego dzięki dużemu wysiłkowi duchowieństwa i wiernych udało się zorganizować ich sieć tak, by katechezą objąć jak największą liczbę dzieci. Działalność tych punktów przetrwała wszystkie następne zawirowania naszej najnowszej historii.


Przeczytano 15009 razy

04, (3) 1997 - Jesień



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań