Heute ist Freitag, 29 März 2024
Lesung (Wort Gottes)
Gazeta parafialna

Duchowość

RODZINA I PRZED-ZAKONNE ŻYCIE ŚW. SIOSTRY FAUSTYNY

Anna Kowalczyk
Czyż nie są "solą ziemi" te chrześcijańskie rodziny, wśród których wzrastają powołania kapłańskie czy zakonne? Te zdrowe rodziny, gdzie młodzi czują "smak" ewangelicznej prawdy i życia w duchu tej prawdy!
Jan Paweł II

"Po co żeśta ludzie przyjechały, ta Kowalszczanka żadna świnta, ja z nią krowy pasałam..." - czy takiej relacji spodziewali się pielgrzymi odwiedzający rodzinny Głogowiec Heleny Kowalskiej? Obraz jakby żywo z kart ewangelii przeniesiony w czasy nam współczesne, kiedy to Pan Jezus musiał stwierdzić: "Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie" (Łk 4, 24). Z całą pewnością liczne procesy beatyfikacyjne i wielu kanonizowanych "normalnych - świętych" w czasie ostatnich kilkudziesięciu lat, pozwalają nam uzmysłowić sobie lepiej fakt, iż święci - to zwyczajni ludzie! Ich wyjątkowość to mówienie TAK Bogu i jego planom, czyli temu, co Bóg jako pragnienie i świadomość DOBRA wpisał w ich serca. A to przecież również nic innego, jak głos sumienia każdego człowieka i pragnienie podążenia za nim...

Zanim Helena Kowalska została wyniesiona na ołtarze, zanim z wyjątkowych łask i dopustów Bożych dane jej było korzystać, zanim w ogóle podjęła decyzję o wstąpieniu do zakonu - była najnormalniejszą dziewczynką i młodą kobietą, żyjącą przez 20 lat świeckim życiem, świętym życiem.

Urodziła się 25 sierpnia 1905 roku we wsi Głogowiec, w województwie łódzkim, w parafii Świnice Warckie. Marianna i Stanisław Kowalscy to rodzice późniejszej Świętej, którzy nauczyli dziesięcioro swoich dzieci wieść życie proste na fundamencie wiary i przestrzegania Bożych przykazań. Przekazali im również wzorzec uczciwego wypełniania obowiązków związanych z pracą. Helena od najmłodszych lat potrafiła oddać się pracy z prawdziwym poświęceniem, osobiście angażując się w powierzone zadania. Kilka lat później, w słowach skierowanych do Pana Jezusa, pokazuje głęboki sens wykonywania nawet najbardziej prozaicznych czynności: "Jezu, dajesz mi poznać i rozumieć, na czym polega wielkość duszy: nie na czynach wielkich, ale na wielkiej miłości. Miłość ma wartość i ona nadaje wielkość czynom naszym; chociaż uczynki nasze są drobne i pospolite same z siebie, to wskutek miłości stają się wielkie i potężne przed Bogiem, wskutek miłości. ... Dusza rozmiłowana w Bogu i w Nim zatopiona, idzie do obowiązku z tym samym usposobieniem, jak do Komunii św. i najprostszą czynność wykonuje z wielką starannością, pod miłosnym spojrzeniem Boga" (Dzienniczek, 889, 890).

Helenka pracowała najpierw w rodzinnym gospodarstwie rolnym, następnie od 1921 roku, w wieku 16 lat, jako pomoc domowa w Aleksandrowie i w Łodzi, aby finansowo wspomóc rodziców. Właśnie ze względu na konieczność podjęcia pracy zarobkowej tylko przez niecałe trzy lata (1917 - 1920) uczęszczała do szkoły. Nie stać było rodziców przyszłej zakonnicy na posag, z jakim należało przekraczać klasztorną bramę, dlatego też przez rok pracuje w Ostrówku pod Warszawą, również jako pomoc domowa, by 1 lipca rozpocząć postulat.

Radykalne pójście za Bożym wezwaniem do życia zakonnego nie było dla Heleny Kowalskiej decyzją łatwą. Rodzice jej stanowczo przeciwstawiali się temu pragnieniu, a argumentem miała być, wspomniana już, bieda. Formacja religijna dziewczynki to przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej, do której przystępuje w wieku 9 lat, co sobotnia spowiedź (zgodnie z panującym zwyczajem) i co niedzielna Msza św. Praktyki religijne młodziutkiej Helenki nie budziły zatem podejrzeń o jej wyjątkowość. A jednak. Nie każde bowiem dziecko spędza noce na modlitwie, jak podają o Niej rodzinne pamiętniki. Czuwająca przy młodszych dzieciach matka, zwracała jej uwagę: "Zgłupiejesz, jeśli zamiast spać, będziesz czuwała", na co odpowiadała mała Helenka: "Nie, Mamo, nic mi się nie stanie, bo to anioł mnie budzi, abym się modliła". W Dzienniczku później sama zapisze: "..łaskę powołania do życia zakonnego czułam od siedmiu lat. W siódmym roku życia usłyszałam pierwszy raz głos Boży w duszy, czyli zaproszenie do życia doskonalszego..."(Dz. 8). Jak dalej dodaje "Nie spotkałam się z nikim, kto by mi te rzeczy wyjaśnił", zrezygnowana kolejną odmową rodziców "...starałam się ją [udrękę] zagłuszyć rozrywkami". "Jednak łaska Boża zwyciężyła w duszy." Zdarzenie rozstrzygające o dalszym losie Heleny... "W pewnej chwili byłam z jedną z sióstr swoich na balu. Kiedy się wszyscy najlepiej bawili, dusza moja doznawała wewnętrznych [udręczeń]. W chwili kiedy zaczęłam tańczyć, nagle ujrzałam Jezusa obok, Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami. Który mi powiedział te słowa: dokąd cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz? W tej chwili umilkła wdzięczna muzyka, znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Jezus i ja. Usiadłam obok swej drogiej siostry, pozorując to co zaszło w duszy mojej bólem głowy. Po chwili opuściłam potajemnie towarzystwo i siostrę, udałam się do katedry św. Stanisława Kostki. Godzina już zaczęła szarzeć, ludzi było mało w katedrze, nie zwracając na nic co się wokoło dzieje, padłam krzyżem przed Najświętszym Sakramentem i prosiłam Pana, aby mi raczył dać poznać co mam czynić dalej. Wtem usłyszałam te słowa: jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru. Wstałam od modlitwy i przyszłam do domu i załatwiłam rzeczy konieczne. Jak mogłam zwierzyłam się siostrze z tego, co zaszło w duszy i kazałam pożegnać rodziców i tak w jednej sukni, bez niczego przyjechałam do Warszawy..." (Dz. 9, 10).

Pani Natalia - siostra Heleny Kowalskiej, o której tu mowa, dodaje kilka szczegółów do opisu zawartego w dzienniczku. Autorka książki o życiu Siostry Faustyny, Anna Dragon, tak ujmuje ten przekaz (Anna Dragon, Droga do siostry Faustyny. Róże w Saganie. Konin 1998):
"Helenę poprosił do tańca student, a ona mówiła, że nie umie.
- Nie szkodzi, ja panią poprowadzę.
Potem Natalia odeszła ze swoim partnerem. Kiedy przestali grać, zobaczyła, że Siostra siedzi na ławce, sama, ze spuszczoną głową, a studenta nie ma.
Helena namawiała Ją, żeby iść do kościoła, Natalia nie zgadzała się, zapłaciła przecież za bilet.
- Ja taka pobożna jak Ona nie byłam. Wiadomo: człowiek młody i głupi.
Odeszła więc sama, zatrzymując się jeszcze po drodze i oglądając.
Potem Natalia nie za bardzo miała się z kim bawić, bo chłopcy szukali starszych dziewczyn, a ona skończyła niedawno tylko szesnaście lat. Siedziała i myślała o Siostrze. Żal jej było Heleny. Przypominała sobie, jak tamta oddalała się, patrząc na nią "miłosiernie", co kilka kroków.
Natalia poszła do katedry i siadła cicho w ławce. Zobaczyła Helenę, leżącą krzyżem"

Tu, zdawałoby się, kończy Faustyna wieść życie rodzinne. Można by tak przypuszczać po tym, iż jedną tylko wizytę, w całym późniejszym życiu, złożyła w domu, na wieść o ciężko chorej matce. Opisując to zdarzenie w Dzienniczku, Faustyna daje wyraz głębokim więziom, jakie łączą ją z rodzicami i rodzeństwem. Nawet teraz, doświadczona zakonnica rozpływa się w zachwycie nad głębią modlitwy swojego ojca. Jest on dalej dla niej wzorem, nawet na polu, na którym to ona, zdawałoby się, będzie jaśnieć przykładem. Z czułością wypowiada się o swoich bliskich i nieustannie otacza ich modlitwą. Oni, z kolei, wiedzieli, iż liczyć mogą na jej wstawiennictwo w życiu, po śmierci, a przede wszystkim teraz, kiedy "Kowalszczanka" jest ogłoszona Świętą.

Dom rodzinny Kowalskich w Głogowcu
Dom rodzinny Kowalskich w Głogowcu

19590 mal gelesen

28, (1) 2004 - Czas MARYJNY



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań