Dziś jest Piątek, 19 kwietnia 2024
Czytania
Gazeta parafialna

Nasi podróżują

Byłam na Oazie w Trybszu 8-26.07,1997 r.

Natalia Maćkowiak

Wyjazd do Trybsza wydawał się na początku niemożliwy, ponieważ właśnie wtedy rozpoczęła się powódź na południu Polski. Jednak z 3-godzinnym opóźnieniem przyjechałyśmy na miejsce razem z animatorką Elą i 2 koleżankami: Agatą i Justyną.

Oaza liczyła około 80 osób, w tym 3/4 dziewcząt. Wszyscy znaleźli się tam, aby razem przeżyć 17 wspólnych dni. Pierwszy i ostatni z nich były dniami organizacyjnymi, a reszta odpowiadała 15-tu tajemnicom różańca. Przez cały ten czas towarzyszyło nam hasło: "Maryjo spraw, abym był kimś." Te słowa były mottem oazy zerowego stopnia ONŻ (Oazy Nowego Życia).

Każda doba na obozie trochę różniła się od siebie. Rano zawsze odbywała się jutrznia, na której śpiewaliśmy psalmy, piosenki oraz był czytany fragment Pisma Świętego opowiadający wydarzenie, o którym mówiła dana tajemnica różańca. Msza święta była odprawiana codziennie, zazwyczaj przed obiadem. Celebrował ją nasz moderator Ks. Krzysztof Kara z Tarnowa. Wieczorami odbywały się pogodne wieczory. Jedna z grup (a było ich 12), która miała w tym dniu dyżur wymyślała różne skecze, zabawy itp., aby zabawić oazowiczów. Ponieważ każda tajemnica niosła co innego, dlatego chciałabym teraz przedstawić wydarzenia godniejsze uwagi.

W 3 dniu, wspominającym Boże Narodzenie msza św. była odprawiana o północy. Miało to upamiętniać fakt, że Jezus Chrystus narodził się późnym wieczorem. Na mszy św. śpiewaliśmy kolędy oraz pastorałki. Po przyjściu do domku ujrzeliśmy pięknie udekorowana żywa choinkę, która tworzyła jeszcze głębszy nastrój świąteczny. W ten sposób zamiast pogodnego wieczoru był wieczór wigilijny. Dzieliliśmy się na nim chlebem, składaliśmy sobie nawzajem życzenia, śpiewaliśmy kolędy i dostawaliśmy drobne prezenty od naszych animatorów (każda grupa miała swego animatora).

W czasie, kiedy przeżywaliśmy tajemnice bolesne praktykowało się godzinną ciszę przed spaniem. Niektórym udawało się wytrwać, jednak większość rozmawiała jak najęta. W miejsce pogodnego wieczoru odbywał się poważny wieczór. Przedstawiane były na nim historie osób świętych lub drobne historyjki z życia albo z książek. Wszystko musiało się odbywać w poważnym tonie.

W dniu modlitwy Pana Jezusa w Ogrójcu wieczorem czuwaliśmy i modliliśmy się przed Stołem Pańskim i w ten sposób oddawaliśmy cześć naszemu Zbawicielowi. Na czas Drogi Krzyżowej animatorzy przygotowali niesamowity i niespotykany spektakl. Po raz pierwszy widziałam drogę krzyżową przedstawianą przez żywych ludzi i w plenerze. Mimo niemal pełnego realizmu było to przedstawienie bezkrwawe. Wielu oazowiczów uznało, że pozostanie ono w ich pamięci na długo. Podobnie było z modlitwą wstawienniczą animatorów za nas. Odbywała się ona w 11 i 13 dniu naszego pobytu na oazie, w Dniu wspólnoty. Spotkaliśmy się wtedy z oazą innego stopnia w jednej z sąsiednich miejscowości i wspólnie dzieliliśmy się wrażeniami. Temu spotkaniu towarzyszyła wspaniała atmosfera. Podobne spotkanie planowane jest na 6 września w Radomiu, lecz z większą ilością grup oazowych.

Po powrocie do Trybsza mieliśmy -więcej czasu wolnego, który większość wykorzystywała na wylegiwanie się w śpiworach. Wiedzieliśmy, że następnego dnia czeka nas bieg patrolowy. Zabawa ta opiera się na podobnych zasadach jak podchody. Trzeba było przejść drogę zaznaczoną strzałkami. Oprócz strzałek na trasie znajdowały się też listy oraz znaki mówiące nam, że gdzieś niedaleko jest animator. Należało go odnaleźć i wykonać zadanie, które on posiadał np.: zaśpiewanie jak najgłośniej jak tylko się potrafi piosenki "Hej sokoły", albo rzucanie szyszkami w wyznaczony cel, albo bieganie w worku na czas. Za wykonane zadanie otrzymywało się punkty. Ilość ich była zależna od tego, jak wykonało się zadanie. Wyniki biegu patrolowego ogłoszono na agapie i wtedy również rozdano drobne nagrody. Słowo agapa oznacza miłość niebiańską. Była to w pewnym rodzaju uczta pożegnalna, w której uczestniczyli również gospodarze. Na stole znajdowały się lody, barszcz, przeróżne ciastka i inne smakołyki. Każdy z nas był najedzony do syta. Przez cały czas śpiewaliśmy piosenki, bawiliśmy się z uśmiechami na twarzach. Uczta skończyła się około godz. 25.30, ponieważ na godz. 24.00 przewidziana była msza św.

Nie opisałam nawet połowy niesamowitych oraz niezapomnianych chwil, ponieważ na wycieczce, kiedy schodziliśmy z Czarnego Stawu, skręciłam sobie kostkę i nie mogłam uczestniczyć w dalszych imprezach i wyjściach. Mimo tego nieszczęśliwego wypadku doznane przeżycia na obozie oazowym można podsumować w jednym zdaniu: To wszystko trzeba samemu przeżyć.


Przeczytano 10588 razy

05, (4) 1997 - Boże Narodzenie



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań