Dziś jest Piątek, 29 marca 2024
Czytania
Gazeta parafialna

Nasi podróżują

XX Europejskie Spotkanie Młodych we Wiedniu

Danuta Rychlicka

Nie ukrywam, że nie było łatwo w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia spakować plecak, porzucić świąteczny, pachnący choinką dom. i ruszyć w drogę do dalekiego Wiednia. Tam bowiem odbyć się miało już XX Europejskie Spotkanie Młodych, organizowane na przełomie roku przez wspólnotę z Taize.

Dla wielu z nas nie był to pierwszy taki wyjazd. Wiedzieliśmy już czego się spodziewać. Znaliśmy dokładnie tradycyjny, prawie zawsze taki sam plan spotkania - rano modlitwa poranna w parafiach, po niej spotkania w małych grupach międzynarodowych i dyskusja w oparciu o list brata Rogera. W południe obiad, następnie modlitwa wspólna w halach, znów spotkanie - tym razem z braćmi z Taize, kolacja i wspólna modlitwa wieczorna.

Wszystko to już znaliśmy. A jednak coś pchało nas, coś wyrywało z przytulnego, domowego zacisza aby znów tam być, aby być w miejscu, gdzie na pobyt zaledwie pięciodniowy zjeżdżają dziesiątki tysięcy młodych ludzi z całej Europy.

Dlaczego tak się dzieje? Co to za wydarzenie, skoro stanowi dla tak wielu, silną alternatywę wobec perspektywy przywitania Nowego Roku na hucznej, "lokalnej" imprezie, często suto zakrapianej szampanem? Co sprawia, że młodzi rezygnują z wielu zimowych rekreacyjnych przyjemności, aby znaleźć się w tłumie ludzi w jednym z wielkich europejskich miast?

Myślę, że krótka refleksja po pobycie we Wiedniu przybliży nam odpowiedzi na te pytania.

Spotkanie wiedeńskie trwało od 29 grudnia 1997 r. do 2 stycznia 1998 r. Wraz z grupą przyjaciół zdecydowałam się wyjechać już 26 grudnia, aby będąc we Wiedniu dwa dni wcześniej, pomóc organizatorom przygotować się na przyjęcie wszystkich tych, którzy dotrzeć mieli na pierwszy dzień spotkania. Angażując się w organizację punktów, w których przyjęte miały być grupy z Polski, oprócz tego, że poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi, mieliśmy okazję chociaż częściowo widzieć, jak wiele pracy, czasu, staranności, cierpliwości ale i stanowczości wymaga przygotowanie spotkania. Jest to zadanie bardzo odpowiedzialne zważywszy, że do miasta przyjeżdża kilkadziesiąt tysięcy ludzi, z których każdy musi mieć zapewniony nocleg i wyżywienie. Pomyśleć trzeba o wszystkim - od zakwaterowania, po worki na odpadki w miejscach wspólnych posiłków. Dokładne i staranne zaplanowanie, zapewnia sprawny przebieg całego spotkania.

29 grudnia, od rana, niekończący się sznur autokarów ciągnął przez miasto, aby dotrzeć do Messegelonde - ośrodka targowego na wiedeńskim Praterze, który na te kilka dni stał się miejscem spotkań, modlitwy i wspólnych posiłków dla uczestników spotkania. Jednocześnie stało się ono wielkim centrum ekumenizmu, gdzie co dzień gromadzili się ludzie różnych wyznań, kultur i narodów.

Ekumenizm i dążenie do zjednoczenia wszystkich ludzi jest głównym celem jaki postawił sobie brat Roger i jego ekumeniczna wspólnota, oraz tematem który zawsze pojawia się w listach brata Rogera do młodych. Jak co roku i na to spotkanie napisał on do młodych, list zatytułowany "Radość niewysławiona". W tym krótkim orędziu rozważanym na wielu spotkaniach dyskusyjnych we Wiedniu brat Roger wzywa młodych, "aby nie bali się zostać sługami zaufania", by odważyli się zaufać "wspaniałej nadziei", której źródłem jest Bóg, który "nadaje sens naszemu życiu także przez to, co jest w nas najsłabsze, co nie ma wdzięku i blasku". On rozpala w nas płomyk, który nawet jeśli jest mały, już rozjaśnia nasze ciemności." Od Niego otrzymujemy pomoc, abyśmy mimo trudnych chwil wytrwali w tej ufności. On daje nam Ducha Świętego, Ducha Chrystusa Zmartwychwstałego, który jest tchnieniem Boga, zawsze darowanym, zawsze obecnym. Duch Święty wzbudza w nas modlitwę, która napełnia nas twórczą energią i zdolnością do działania wspólnego z innymi, do budowania solidarności i jedności - komunii w Ciele Chrystusa". Przez pojednanie zaś urzeczywistnia się ekumenizm, przez pojednanie, które jednak wymaga "raczej słuchania niż przekonywania, raczej rozumienia niż narzucania swojej woli".

Brat Roger zachęca młodych, aby spróbowali odpowiedzieć sobie na pytanie: "kim jest dla mnie Chrystus?", aby zastanowili się, czy w swoim życiu rzeczywiście idą za Chrystusem, aby spróbowali odnowić swój kontakt z Bogiem, a czasem dopiero go nawiązać. Wspólne modlitwy w ogromnych halach są wspaniałą okazją do podjęcia refleksji i kontemplacji.

Myślę, że większości z nas obraz ten nie jest obcy: wielka hala ustrojona charakterystycznymi pomarańczowymi kotarami i gęsto porozstawiane, dyskretnie oświetlone maleńkimi światełkami ikony, "które są jak okna otwarte na Bożą wieczność". Te miejsca kilkanaście razy podczas europejskiego spotkania wypełniają się po brzegi tymi, którzy pragną na chwilę się zatrzymać, którzy pragną uczestniczyć w niezwykłej modlitwie, wzbogaconej pięknymi kanonami - śpiewami medytacyjnymi. Wszystko to pozwala się włączyć do wzbogaconej o "moment ciszy w sercu" wspólnej modlitwy, która przypomina, że często głos Boga daje się usłyszeć w tchnieniu ciszy. Aby się modlić wystarczy bowiem trwać w ciszy w obecności Boga i pragnąć przyjąć Jego Ducha Świętego. (...)

Wspaniała jest ta wspólnota modlitewna - wspólnota ludzi tak różnych, a jednocześnie mających tyle wspólnego, ludzi obcych sobie, a połączonych silną więzią, ludzi umęczonych ale szczęśliwych, że mogli przybyć tu, aby odkryć "sens swego życia, aby nabrać nowego zapału i po powrocie do domu podjąć odpowiedzialne zadania."

Podobnie głębokich i na długo zapadających w pamięć wrażeń, dostarczają także inne wydarzenia przewidziane w programie spotkania. Osobliwym i niezwykle ciekawym elementem spotkania było tzw. Międzynarodowe Forum, podczas którego prezentowane były świadectwa młodych z różnych krajów i kontynentów, zwłaszcza z Afryki, Azji, Ameryki Łacińskiej. Wszyscy oni związani są w jakiś sposób z małą francuską wioską - Taize.

Dla nas Polaków szczególnym akcentem była Msza św. dla nas, koncelebrowana przez wszystkich przybyłych do Wiednia z Polski księży, pod przewodnictwem ks. bp. Henryka Tomasika. Śpiewając nasze ukochane tradycyjne kolędy, myśleliśmy o Polsce, o tym jak my Polacy, umiemy być mocni i solidarni.

Wreszcie nadszedł i wieczór sylwestrowy. Również on na spotkaniu młodych ma nieco inny charakter. Od godziny 23:00, we wszystkich parafiach miasta trwała modlitwa o pokój na świecie, " w komunii z narodami, które cierpią". W oczekiwaniu na wybicie godziny dwunastej kościoły rozbrzmiewały wspaniałym "Laudate Dominum, omnes gentes Alleluja". Po godzinie 24:00 i wspólnych życzeniach noworocznych, wśród ogromnej radości i strzelających wokoło petard, odbyło się tzw. "Święto narodów", a więc wspólna zabawa wszystkich zebranych w parafiach, prowadzona kolejno przez różne grupy narodowe. W naszej parafii zabawę rozpoczęli Francuzi, a potem prezentowali narodowe tańce i zabawy Polacy, Włosi, Katalończycy, Litwini i Ukraińcy. Przeżycie naprawdę niesamowite i sprawiające wszystkim wiele radości.

Jak już wspomniałam każde europejskie spotkanie opiera się na podobnym schemacie. Schemat ten, stanowi jednak tylko pewne ramy, które co roku wypełniają; nowa treść - wyznaczana przede wszystkim listem brata Rogera, nowi ludzie poznani podczas spotkań w małych grupach dyskusyjnych, nowe miejsca, domy i szkoły, które na te kilka dni stają się dla nas prawdziwym domem i miasto, które nie zawsze mamy czas zwiedzić, a które bardzo serdecznie nas przyjmuje.

Spotkanie we Wiedniu pozwoliło nam na nowo odkryć niezwykłość i wspaniałość tego wydarzenia. Są co prawda długie kolejki po posiłki, jedzenie nie wyszukane, tłok w metrach, w autobusach, tramwajach, a nieraz do tego trzaskający mróz - wszak to środek zimy. Jednak pobyt na spotkaniu oprócz tego, że umożliwia poznanie nowych ludzi, nowych miejsc, jest też czasem ogromnej niesamowitej Radości. Gdzie tkwi jej źródło? Może w niezwykłości zdarzenia, a może w jego ulotności, może w urokach miejsca, a może w atmosferze modlitwy. Myślę, że bez względu na to w czym kto uzna jej źródło i tak jeden jest jej Dawca - Ten, dzięki któremu cały pomysł się narodził i trwa.

2 stycznia Wiedeń dziwnie opustoszał. Wrócił do codziennego życia, w które na moment wdarła się chmara, raz modlących się, a za chwilę śpiewających i tańczących wszędzie gdzie się da ludzi, którzy szukają w życiu czegoś więcej niż tylko powierzchownych przyjemności. Kolejne spotkanie przeszło do historii. Nam pozostały wspaniałe wspomnienia, bogactwo przeżyć, trochę zdjęć i kilka adresów.

Czy zdecydujemy się znowu na Sylwestra bez balu i szampana? Myślę że tak, już za rok.


Przeczytano 12752 razy

06, (1) 1998 - Wielkanoc



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań