Tamto południe zastało nas razem drugiego czerwca w niemieckiej Oliwie było gorąco i parno więc zanim weszliśmy w mury zakrystii - przez chwilę ktoś obserwował nasz postój przy piątym liceum w cieniu zbawiennych drzew marząc o ławce nad którą jaśniała potężna bryła świątyni a z prawej za ogrodzeniem wzmocnionym krzewami stanęli nagle idący z procesją ludzie- ich śpiew się nakładał na głosy ptaków ukrytych nad nami było gorąco poważnie zdziwieni że w samym środku dnia w tej przestrzeni drżącej od słońca unosi się śmierć w przenośni szliśmy do siebie bez obaw zupełnie obcy grobowym połyskom które tężejąc składały się w wiersz w sestynę o tym że wiatr targnął ławką twoje i moje istnienie się starło i czułem całkiem wyraźnie jak w naszych płucach już teraz złączonych na zawsze z każdą sekundą się oddech obraca w morze popiołów